J.K. Rowling nie miała łatwego życia. Często opowiadała o swoich problemach finansowych, które były jej głównym zmartwieniem, zanim stała się popularną pisarką i stworzyła serię powieści o Harrym Potterze. Nikt chyba jednak nie przypuszczał, że znana autorka światowego bestsellera była niegdyś również ofiarą przemocy domowej. Kobieta postanowiła wyznać to w związku z hejtem, który spadł na nią po tym, jak wyraziła swoje zdanie na temat osób transpłciowych. Rowling opowiedziała wówczas w obszernym eseju o tym, jak były mąż znęcał się nad nią w latach 90. "The Sun" postanowiło przeprowadzić wywiad z oskarżanym partnerem pisarki. Jorge Arantes wyznał, że nie żałuje swoich czynów. Gazeta ma teraz spore problemy, ponieważ redakcji zarzucono promowanie przemocy.
Popularna pisarka zdecydowała się na to, żeby opowiedzieć o przemocy domowej, której była ofiarą. Rowling w bardzo szczerym eseju napisała, że jej pierwsze małżeństwo było "brutalne", a ucieczka z tej relacji nie była łatwa. Brytyjski dziennik "The Sun" kilka dni po udostępnieniu wyznania autorki "Harry'ego Pottera" opublikował wywiad z jej byłym mężem, Jorgem Arantesem. Mężczyzna przyznał się do stosowania przemocy, a jego zdjęcie wraz z przejmującym podtytułem trafiło na okładkę gazety.
Nie było w naszym domu ani przemocy, ani molestowania. Uderzyłem ją w twarz, ale jej nie maltretowałem. Nie było żadnej ciągłej przemocy. Nie jest mi przykro, że ją spoliczkowałem. Nie wiem dokładnie, co o mnie powiedziała, ale nie mam nic więcej do dodania - czytamy w "The Sun".
Członkowie organizacji charytatywnej "UK Women's Aid", która stoi na czele praw kobiet, mocno zareagowali na opublikowany w tabloidzie tekst. Uwagę zwrócili na tytuł artykułu oraz zarzucili redakcji gloryfikowanie i promowanie przemocy poprzez przeprowadzanie wywiadu z potencjalnym sprawcą, który nie czuje żadnej skruchy:
Nagłówki mają znaczenie. Rano rozmawialiśmy z "The Sun" o ich dzisiejszej jedynce i jej negatywnym wpływie i będziemy nadal z nimi rozmawiać, aby odzwierciedlić głos pokrzywdzonych.
"The Sun" odpowiedziało na oskarżenia, broniąc opublikowanego tekstu i twierdząc, że celem redakcji nie było z pewnością wychwalanie przemocy domowej.