Więcej na temat Kamila Durczoka przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Kamil Durczok zmarł we wtorek o 4.23 rano. Szpital w Katowicach podał już, jaka była oficjalna przyczyna śmierci. Rzeczniczka placówki Joanna Chłądzyńska powiedziała, że dziennikarz zmarł "w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia". Kilka dni przed śmiercią Durczok opublikował wymowny wpis, w którym ukazywał czarny scenariusz na przyszłość naszego kraju. Okazuje się, że były szef "Faktów" na początku listopada udzielił też wywiadu dziennikarzowi Onetu - Michałowi Misiorkowi. Był to ostatni wywiad Durczoka. Dziennikarz przyznał, że Kamil Durczok nie zdążył autoryzować rozmowy. Na temat ostatnich poprawek rozmawiał z nim jeszcze w poniedziałek, 15 listopada.
Miesiąc temu wysłałem mu mail z propozycją wywiadu. Zgodził się. 3 listopada spotkaliśmy się w Katowicach i rozmawialiśmy przez półtorej godziny. Nie unikał odpowiedzi na trudne pytania. Byłem pod wrażeniem jego otwartości i szczerości. Kilka dni temu wysłałem mu wywiad do autoryzacji. Wczoraj odpisał mi, że wieczorem się tym zajmie. Nie zdążył - napisał Misorek na Facebooku.
Durczok w wywiadzie dla Plejady rozliczał się m.in. z przeszłością i błędami. Nie zabrakło więc też gorzkich słów na temat kolizji, którą spowodował, wsiadając za kierownicę pod wpływem alkoholu, a za którą został ukarany przez sąd na początku 2021 roku. Dziennikarz przyznał, że zaliczył upadek i przez ostatni rok trudno mu się z niego podnieść, choć - jak przyznał - mogło być gorzej, bo mógł trafić do więzienia (ostatecznie został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, grzywnę, otrzymał też zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez pięć lat).
Jestem bogatszy o rok doświadczeń, ale niewiele zmieniło się w moim postrzeganiu świata. Wychodzenie z tego dołka nie jest proste. Ale jednocześnie będąc w nim, ma się pewien komfort. Trudno sobie wyobrazić, że jest coś jeszcze niżej. Owszem, mógłbym gnić w pierdlu i raz na jakiś czas to sobie wyobrażam. Ale generalnie wiem, że od dna można się odbić i zmierzać ku górze. Czy mi się to udaje? Czasem wchodzę trzy stopnie w górę i schodzę jeden w dół, a czasem cztery w górę i cztery w dół. To niełatwy proces - mówił.
Dziennikarz wyznał, że po kolizji zrozumiał, że jest chory i musi walczyć z alkoholizmem.
Kolizja uświadomiła mi to, że jednak jest coś, z czym sobie nie radzę. To był największy błąd mojego życia. Nie da się tego w żaden sposób usprawiedliwić - czytamy.
Ponadto, przyznał, że nie boi się mówić o chorobie alkoholowej. W ten sposób chciał walczyć ze stereotypowym postrzeganiem alkoholików. Jednocześnie nie obeszło się bez wyznań na temat stanu zdrowia.
To nie jest nawrót [choroby alkoholowej - przy.red.]. Po prostu mój organizm wystawia rachunek za czterdzieści kilka lat naprawdę mocnej eksploatacji. Cały czas jestem pod kontrolą lekarzy. Czasami mam wrażenie, że częściej widuję ich niż mojego brata.
Dziennikarz nie owijał w bawełnę - zdradził, że nie dbał o siebie. Zarówno choroba nowotworowa, jak i inne choroby nie nauczyły go pokory.
Czy wszystkie [bolesne lekcje - przyp.red] były mi potrzebne? Co do tego nie mam pewności. Z tych najbardziej traumatycznych starałem się wyciągać wnioski. Żeby była jasność, one nie zawsze były słuszne. Pokonałem nowotwór, mimo że lekarze dawali mi na to 15 procent szans, ale nie nauczyło mnie to szacunku do życia. Wręcz przeciwnie. Zacząłem rozrabiać jeszcze bardziej. Zrobiłem licencję pilota, coraz szybciej jeździłem autem, wielokrotnie ryzykowałem. Zresztą, inne choroby też niewiele mnie nauczyły.
Durczok w obszernym wywiadzie rozliczał się też z oskarżeniami o mobbing, z których ostatecznie sąd go oczyścił. Zdradził też, że nie miał żalu do TVN-u (dziennikarz rozstał się ze stacją za porozumieniem stron), ale jest mu przykro, że wycięto go ze wszystkich materiałów, w których przypominana jest historia "Faktów". Wiązał też duże nadzieje z autorską platformą i aplikacją - "Durczokracja".