Co prawda niektórzy twierdzą, że za 50 zł to można sobie tylko kupić waciki, ale w tym odcinku "Top Chef" kucharze musieli przygotować za tę kwotę imponującą potrawę. Biorąc po uwagę portfele Polaków, jest to całkiem pokaźna kwota jak na jedno domowe danie, mogliśmy wiec spodziewać się czegoś całkiem wyjątkowego. A czy tak rzeczywiście było? Na początku prowadzący przygotował dla uczestników niespodziankę: przyprowadził ich na jeden z najsłynniejszych targów w Polsce - do hali Mirowskiej i każdemu z nich wręczył 50-złotowy banknot. Mieli tylko 10 minut na zakupy. Uczestników ogarnęła gorączka i rzucili się w wir zakupów. Robiąc je, potrącali przechodniów, a nawet wbijali się do stoiska bez kolejki. Byli naprawdę kreatywni, by uwinąć się na czas:
Z kolei autorowi bloga "Kocham gotować", Piotrowi Ogińskiemu, dopisywał humor. Do tego stopnia, że nawiązał znajomość z młodą ekspedientką ze sklepu mięsnego, a nawet wszedł na jej stanowisko podczas zakupów:
W poprzednim odcinku jurorzy uznali, że dania aż 3 uczestników były tragiczne, nie mogli się zdecydować, kto zrobił najgorszą potrawę, dlatego dali im ostatnią szansę. W tym odcinku miał odpaść jeden z nich trzech już w pierwszej konkurencji. O swoje być albo nie być walczyli: Robert Świątek, Piotr Ogiński i Piotr Ślusarz.
mat. prasowe
Po ekspresowych zakupach wszyscy przystąpili do przyrządzania dań. Każdy mógł zrobić to, co sam sobie zaplanował i z produktów, które udało mu się kupić na targu. Każdy mógł zrobić swoje danie popisowe albo.. zaryzykować i zrobić coś po raz pierwszy. Na taki odważny, a dla niektórych szalony krok, zdecydowała się Liliana Filipiak:
W jej wypadku ryzyko się opłaciło. Jej potrawa zebrała pochwały od Maćka Nowaka:
Bartosz Musiał przygotował ciastka sable. Może i trafiłby w gusta jurorów, gdyby nie jego cena:
Immunitet otrzymał w tej konkurencji Argentyńczyk Martin Castro, który przyrządził królika.
Screen z Facebook.com
Danie Piotra Ogińskiego, czyli pieczona pierś z kurczaka z dynią i szpinakiem nie spodobała się jurorom ze względu na jej pospolitość. Jurorzy stopniowali napięcie.
Przez żart Piotra chyba nie było do śmiechu jurorom, ale i tak go nagrodzili.
Screen z Facebook.com
Sylwia została nominowana do dogrywki. Z programu w pierwszej konkurencji odpadł więc Robert Świątek.
Screen z Facebook.com
W głównej konkurencji uczestnicy dostali, wydawałoby się, proste zadanie: musieli przyrządzić swojski makaron i mieli na to 60 min. Jak wiemy, diabeł tkwi w szczegółach. Nie mogło być za prosto, dlatego zostali podzieleni w pary, a każda z nich mogła używać tylko dwóch rąk! Dlatego dwie ręce mieli związane. Żeby było ciekawiej jurorzy dobrali w pary uczestników, którzy najmniej za sobą przepadają. Ale nie ma to jak wyzwanie.
Śmieszek Piotr Ogiński trafił więc do pary z poważnym Marcinem Piotrowskim. Malika zaś startowała z Dario, a temperamentna Liliana z rozważnym Bartoszem Musiałem. Mieszanka iście wybuchowa, efekty mogły być więc powalające. Każda para musiała się podzielić, kto będzie szefem, a kto podwładnym wykonującym tylko polecenia. Dla aspirujących szefów kuchni było to zadanie raczej na ambicję niż na umiejętności.
Polsat
Początkowo wydawało się, że Piotr Ogiński nie odda tak łatwo dowodzenia, stało się jednak inaczej i zgodził się, by szefem był jego kolega. Problemy z dowodzeniem miał za to duet Liliana - Bartosz. Niby to on miał być szefem, to jednak ona bardziej dowodziła.
W konkurencji nie wzięła udziału Sylwia, która została nominowana do dogrywki oraz Martin Castro, bo dostał immunitet.
Przy okazji tej konkurencji poznaliśmy sekret na wyrobienie idealnego ciasta na makaron. Jurorka, Ewa Wachowicz, była zachwycona wiedzą jednego z uczestników:
Kiedy robota dosłownie paliła się w rękach, z pomocą uczestnikom przyszła Sylwia i Martin. Jurorzy pozwolili, by pomogli dowolnej drużynie. Duet Piotr i Marcin od razu zagonił Martina do wałkowania ciasta, natomiast żadna drużyna nie chciała do pomocy Sylwii. Dziewczyna plątała się pod stołami uczestników i kilkukrotnie oferowała pomoc, nikt jednak nie chciał skorzystać.
Sylwia podpadła zwłaszcza Lilianie, której stała na drodze:
Malika i Dariusz przygotowali domowy makaron z kurkami i makaron, który zachwycił podniebienia jurorów.
Dla Marcina i Piotra Ogińskiego niestety jurorzy nie byli tak łaskawi. Dostało im się za mało rozsądne dobranie produktów ze spiżarni.
Za to ravioli z ricottą Bartka i Liliany nie spodobało się jurorom ze względu na brak... sosu.
I kolejna nauka, jaką wynieśliśmy z programu. Wiedzieliście, żeby nie dodawać oliwy do makaronu podczas gotowania?
Do dogrywki stanęło dwóch aspirujących szefów kuchni, których makarony zebrały najwięcej krytyki - Marcina Piotrowskiego i Bartka Musiała. Do walki z nimi stanęła też Sylwia nominowana w poprzedniej konkurencji.
mat. prasowe
W dogrywce stanęli: Sylwia, Marcin i Bartek. Musieli przyrządzić wymagającą i wyjątkowo delikatną rybę raję w sosie holenderskim robionym z żółtek. Jak się okazuję, nie każdy wiedział, jak go przyrządzić. Sylwia najpierw chciała podać sałatkę z awokado, kompletnie jednak zmieniła koncepcję i wybrała mus, a rybę upiekła w piekarniku. Najwięcej problemów miał Marcin - 2 razy zaczynał robić sos i ciągle mu nie wychodził.
Bartek zaś popisał się wyjątkowym brakiem delikatności w obchodzeniu ze szlachetną rybą.
Ale to nie wszystko. Jeden kawałek ryby upadł Bartkowi na podłogę. Dlatego zamiast trzech wymaganych porcji podał tylko dwie. Maciej Nowak był zawiedziony:
Ryba Sylwii, raja na maśle orzechowym z sosem holenderskim i awokado, też nie przekonała jurorów
Jednak z trójki zagrożonych uczestników, jurorzy to właśnie jej potrawę uznali za najlepszą. Na polu bitwy zostali więc tylko Bartek i Marcin. Maciej Nowak nie przebierał w słowach.
Z programu odpadł Bartek - tylko dlatego, że podał dwie porcję ryby zamiast trzech.
Myślicie, że przyrównanie kiczowatej ryby do "Kac Wawa" jest trafione?
Screen z Facebook.com