• Link został skopiowany

Magda Gessler w "Kuchennych rewolucjach" opuściła lokal: To wygląda jak wnętrzności powieszone na ścianie. Wnętrze jest wymiotne

Magda Gessler przyszła z pomocą restauracji o mało wdzięcznej nazwie "Mauritiana" w Nowym Targu. Wnętrze lokalu nie zachęca do konsumpcji. Czy uda się uratować lokal?
Kuchenne rewolucje. Kuchenne rewolucje. X-news

Problem

Magda Gessler w "Kuchennych rewolucjach" tym razem borykała się z przerażającym, by nie powiedzieć schizoidalnym wnętrzem lokalu "Mauritiana". Jego nazwa miała nawiązywać do ślimaka. Właściciel chciał, by tak samo było wnętrzem, ale coś poszło nie tak - kolor ścian przypominał bardziej ludzkie wnętrzności niż ślimaka. Efekt, jak możemy się domyślić, był porażający. Magdzie Gessler zdecydowanie tu się nie spodobało:

Właściciel zwariował. To wygląda jak wnętrzności powieszone na ścianie. Ta restauracja pełznie. Ja nie jestem w stanie chyba tu być. Wnętrze jest wymiotne - oceniła kreatorka smaku.

Właściciel, 26-letni Artur, nie napracował się dużo, by otrzymać lokal - rodzice mu go podarowali. Może dlatego, dał ponieść się fantazji, przy jego wymyślaniu. Sam twierdził jednak, że wcale nie dostał go w prezencie. Wnętrze jest zatrważające, ale nie lepiej jest z kartą dań. W "Mauritiani" znajdującej się w sercu Podhala, na próżno szukać góralskich smakołyków. Zamiast tego... swojski schabowy i pierś z kurczaka. Gessler nie byłaby jednak sobą, gdyby z karty dań nie zamówiła najbardziej wymyślnych potraw. Na pierwszy ogień poszła więc kaczka. Żona, właściciela, która odpowiadała za gotowanie, miała nietęgą minę.

Kaczka to nie jest moja mocna strona. Rzadko idzie, jest ciężka do zrobienia - martwiła się.

Kuchenne rewolucjeX-news

O dziwo jednak, Gessler tak bardzo nie wybrzydzała:

Fantastyczny sos z wiśni i tabasco, ale sama kaczka się ciągnie - zawyrokowała.

Podobno do odważnych świat należy. W tej góralskiej chacie o nazwie ślimaka można zjeść więc... danie po chińsku. A co tam dokładnie się znajduje? Tego nie wiedział nawet sam właściciel.

Takie coś z ryżem i jeszcze kurczak tam jest - próbował przekonać.

Chyba z miernym skutkiem. Restauratorkę dosłownie zemdliło.

Czuję się jak w środku jakiegoś potwora, który właśnie zaczyna mnie konsumować - nawiązała do bajki o Pinokio.

Kuchenne rewolucjeX-news

Danie chińskie jednak nie nadchodziło. Przeszkodą okazała się ryż, który jak na złość nie chciał się ugotować. Tego już było za wiele. Gessler nie dotrwała do chińszczyzny. Wnętrze przypominające ludzkie wnętrzności dosłownie ją przytłoczyło.

Czuję się poddana kolonoskopii i pokazano mi na dużym ekranie, co się dzieje w środku - oceniła.

Gessler opuściła restaurację. Następnego dnia znów do niej zawitała, ale tym razem weszła tylnym wejściem, by oszczędzić sobie przykrego widoku. W kuchni zastała matkę i żonę właściciela gotujące obiad dla siebie, bo gości, jak nie było, tak nie ma. To była doskonała okazja, by splądrować kuchnię i zawartość spiżarni. To, co tam znalazła, też nie spodobało się kreatorce smaku.

Bida, przeciętność, wszyscy mają to samo. To nie podstawy, to prymitywne jedzenie.

Kuchenne rewolucjeX-news

Restauratorce trafił się jednak ambitny przeciwnik. Właściciel lokalu sam przyznał, że do gotowania to on głowy nie ma. Jako, że na lokal trzeba było jakoś zarobić, zaczął w nim organizować koncerty i wieczory karaoke. Nie spodobało mu się, że w programie jest oceniany.

Wychodzę na jakiegoś mamisynka i jakiegoś wariata, że jakimś pimpem jestem, no tak to wygląda - narzekał.

Gessler postanowiła dać szansę i przekonać się, czy w tym lokalu ktoś w ogóle umie gotować. Dlatego rozkazała, by każdy zrobił knedle ze śliwkami. W tej konkurencji najlepiej wypadła żona właściciela.

Są dobre, trochę nieforemne, ciasto smaczne - oceniła.

Półproduktu, który zaserwował jej Artur, nie odważyła się nawet wziąć do ust. W lokalu na równi z właścicielem rządziła jego matka. Gessler wzięła ją na spytki. Okazało, się, że nie ma ona nic naprzeciwko temu, by lokalem zajęła się synowa. Teraz, kiedy dostała błogosławieństwo od teściowej, Gessler miała już plan na rewolucję.

Kuchenne rewolucje. Kuchenne rewolucje. X-news

Złore rady Magdy Gessler

To, co na pierwszy rzut okaz wymaga zmian, to oczywiście kolor ścian. Gessler zdecydowała się pomalować je na biało, by dać swoistą carte blanche restauracji.

Dziś nie mogę przebywać tu bez zawrotów głowy - argumentowała.

Siedzenia zostaną zaś pokryte białym futrem. Jeśli chodzi o menu, to możemy liczyć na ukłon w stronę tradycyjnej podhalańskiej kuchni, specjalnością lokalu mają stać się kluski z baranią kiełbasą. Gessler zdecydowała się, by nie odżegnywać się zupełnie od - bądź co bądź - wybujałej wyobraźni właściciela, dlatego restauracja otrzyma nazwę - Absynt.

Nazwa Absynt, bo ktoś to stworzył po dawce czegoś - oceniła i nie sposób z nią się nie zgodzić.

Kuchenne rewolucjeX-news

To jeszcze nie wszystko. Restauratorka stwierdziła, że naprawy wymaga też nastawienie młodego właściciela, który, jak stwierdziła, otrzymał od rodziców samochód w formie restauracji, ale nie zrobił na niego prawa jazdy. Naukę prowadzenia lokalu zaczęła więc od podstaw. Zaprowadziła Artura i jego żonę do konkurencyjnej restauracji. Jako że Artur nie znał się na kuchni, w udziale przypadło mu sprzątanie stołów. Taki upadek z roli szefa zdecydowanie nie przypadł mu do gustu:

Dla mnie to żałosne po prostu, to wycieranie stolika, jak ja prowadzę od 4 lat restaurację. Jak ja będę wyglądał w oczach ludzi, którzy są moimi klientami? - nie mógł znieść tej myśli.

Konflikt z Gessler wisiał w powietrzu. W końcu doszło do ostrej wymiany zdań.

Nareszcie Cię wyprowadziłam z poczucia bezpieczeństwa. Jesteś przepieszczony - gromiła Gessler.

Mężczyzna szedł jednak w zaparte.

Jestem pracowity! To normalne, że człowiek się uczy na błędach - bronił się.
Ciebie stać na te błędy. Masz restaurację, gdzie kosztów nie masz żadnych -  nie ustępowała Gessler.

Właściciel nie zamierzał jednak przyznać jej racji.

Jeszcze pani o mnie usłyszy - niemal groził. Nie zamierzał też przyjąć krytyki Gessler. - Uraziło mnie, że jestem bachorem, który dostaje wszystko od rodziców i się tym bawi.

Kuchenne rewolucjeX-news

Nowy dzień przyniósł jednak zmianę nastawienia. Właściciel wszystko sobie przemyślał i... przeprosił Magdę Gessler!

Źle zaczęliśmy, może agresywnie. Przepraszam panią - obwieścił.
Nie ma za co przepraszać. Pan mnie nie uraził. Rozumiem, że rewolucje kosztują wiele każdego z nas - wyjaśniła wyjątkowo delikatnie jak na siebie.

Wyglądało na to, że wziął sobie rady Magdy Gessler do serca:

Przez noc przemyślałem, zastanowiłem się, czasami trzeba zagryźć zęby i wysłuchać - ogłosił.

Kiedy na pokładzie zapanowała zgoda, nadeszła pora na działanie. Na uroczystym obiedzie mają być podane pieczone łopatki z kopytkami, a na deser domowe lody orzechowe. Właściciel przestał wreszcie unikać kuchni. Magda Gessler wykorzystała jego zaangażowanie. Znając zdolności właściciela do czarowania, w miasto do częstowania mieszkańców wysłała jego rodzeństwo, po to, żeby kanapki z buncem same się obroniły. Na kolacji, goście zastali zupełnie odmienioną restaurację. Dawna "Mauritiana" budziła niestrawne skojarzenia. Okropne ściany teraz pokryte bielą, przypominały bardziej górską grotę. Goście byli pod wrażeniem:

W porównaniu z tym co było, niebo a ziemia - chwalili nowy wygląd.

Kuchenne rewolucjeX-news

Zupa i kiełbasa przypadły gościom do gustu. Teraz wszyscy czekali tylko na pieczone łopatki. Tu pojawił się problem - w restauracji nie było miejsca, by je upiec, dlatego zaniesiono je do sąsiada. Ten niestety zrobił właścicielom niedźwiedzia przysługę - niemiłosiernie wysuszył mięso.

Dramat, piekli w za wysokiej temperaturze - oceniła Gessler.

Trzeba więc było szybko ratować sytuację i podjąć decyzję: podawać danie, czy nie?

Ja bym się nie ośmieszała - oceniła restauratorka.

Zamiast łopatek, podano więc deser: lody z owczym serem, buncem. Ten oryginalny smakołyk wynagrodził gościom brak popisowego dania. W tej rewolucji egzamin zdał przede wszystkim właściciel i jego żona, która została szefem kuchni. Sprawdzianowi zostało poddane także uczucie między małżonkami. Dzięki rewolucji, jeszcze bardziej się wzmocniło:

Żona mnie pozytywnie zaskoczyła, wzięła duży ciężar na siebie. Strasznie ją kocham, nie dam rady, nie wiem, jak to powiedzieć dokładnie - mówił wzruszony Artur.

Można by rzec, idylla. Czy restauracja "Absynt" utrzyma poziom?

Absynt Absynt Screen z Absynt-nowytarg.pl

Krajobraz po rewolucji

Gessler ponownie odwiedziła lokal po 6 tygodniach. Na początek pozytywnie się zaskoczyła: w menu jest pieczona łopatka, która nie wyszła na uroczystej kolacji. Restauratorka oczywiście ją zamówiła. Jak wyszła?

Ładnie wygląda. Mięciusieńkie dobre mięso, dobrze zapeklowana łopatka. Danie dla prawdziwym koneserów baraniny, przepyszne - nie mogła się nachwalić.

Jeszcze lepiej było z deserem: połączenie lodów z góralskim serem jest z pewnością wyjątkowe.

Deser pyszny. Efekt jest piorunujący, ten deser jest wow. Dzielna kobieta jesteś i warto było postawić na was - chwaliła szefową kuchni.

Gessler przeszła samą siebie, przyznała, że wreszcie znalazł się ktoś, kto przerósł mistrza.

Rzadko się zdarza, żeby ktoś powtarzał tak dobrze moje dania, a może nawet lepiej - oznajmiła.

Wygląda na to, że do Absyntu rzeczywiście warto się wybrać. Tym bardziej, że nie straszy już "mięsnym' wnętrzem.

Więcej o: