Dziś zajmę się tematem, który Wam obiecałam. Wróćmy do gwardii gwiazd. W otoczeniu większości znanych osób jest ktoś, kto pracuje bez przerwy. W niedziele i święta, rano i w nocy. I nie rozstaje się z telefonem. To menedżer. Prawa ręka.
Menedżer to...
To ktoś, kto wie o gwieździe wszystko. Zna jej dobre i złe strony, tajemnice, musi wiedzieć o słabościach, nałogach - jeśli oczywiście gwiazda je ma. Zazwyczaj stoi z tyłu. Ci, którzy chcieli być tak znani jak ich gwiazdy albo zniknęli, albo robią dziś karierę większą niż ich podopieczni. Przykłady? Zacznijmy od pierwszego przypadku - pamiętacie Małgorzatę Herde? Drugiej takiej polskiej medialnej afery z menedżerem w tle nie pamiętam. W ciągu kilku tygodni jej nazwisko nie znikało z portali, kolorowych gazet, tabloidów, a nawet tygodników opinii. Była menedżerką Aleksandry Kwaśniewskiej, Edyty Herbuś, Karoliny Malinowskiej, Kamili Szczawińskiej, opiekowała się zwyciężczyniami konkursu Miss Polonia.
Zawsze pojawiała się obok swoich gwiazd, z przyjemnością się z nimi (lub bez nich) fotografowała i udzielała wywiadów. Robiła dobre wrażenie, osoby konkretnej, spełniającej obietnice i komentującej nawet najmniejsze wpadki swoich gwiazd. Zawsze stawała w ich obronie. Nie mogę powiedzieć, że nie dbała o interesy swoich gwiazd. Dbała. Nie zapominając o sobie. Nie stroniła od luksusu, uwielbiała dobrego szampana, co stało się nawet tematem wielu żartów. Herde regularnie umieszczała takie "smaczki" na swoim profilu na Instagramie. I raptem, w styczniu 2014 roku gwiazdy niemal jednocześnie rezygnują z usług swojej menedżerki. Lawinę oświadczeń rozpoczyna to napisane przez Edytę Herbuś:
Zakończyłam współpracę z Małgorzatą Herde. We wszelkich sprawach proszę o kontakt bezpośredni. Jestem przekonana, że wprowadzone przeze mnie zmiany ułatwią nam komunikację i współpracę.
To było wielkie zaskoczenie, bo panie łączyły nie tylko interesy, ale również bliska znajomość, a może nawet przyjaźń. Spekulacji było mnóstwo, mówiło się o aferze z siódmym przykazaniem w tle, bo jeśli nie wiadomo o co chodzi - zawsze chodzi o to samo. O pieniądze. Byłe podopieczne Herde, zamiast publicznie prać brudy, postanowiły działać. A główna bohaterka afery wyjechała. Prawdą jest, że jej klientki do dziś radzą sobie świetnie. Każda z nich wciąż funkcjonuje w mediach, a Edyta Herbuś, którą wtedy okrzyknięto największą przegraną, z perspektywy czasu - najwięcej wygrała. Zmieniła wizerunek, zaczęła spełniać coraz to odważniejsze zawodowe marzenia i radzi sobie świetnie.
A teraz drugi przypadek: menedżer, który robi większą karierę niż jego byli już (no dobrze, niektórzy) podopieczni: Maja Sablewska . Kontaktowałam się z nią wielokrotnie, kiedy była menedżerką Dody czy Edyty Górniak. Jeśli nie mogła odebrać, zawsze oddzwaniała, rzeczowa, konkretna, z takimi ludźmi media lubią współpracować. Nie miałam wtedy wrażenia, że chce być gwiazdą, że chce zastąpić którąś ze swoich artystek. Zresztą - nie zastąpiła. Na pewno wiedziała, o co chodzi w tym biznesie i kiedy sama dostała propozycję wystąpienia jako jurorka w talent show - przyjęła ją. Nie wierzę, że bez wahania. Zresztą wiele ją to kosztowało. I tak zaczęła się jej kariera. Znalazła na siebie pomysł i konsekwentnie ten plan realizuje. Nie jest jednak swoją menedżerką i ten życiowy plan chyba porzuciła na zawsze.
Mają opiekuje się Patryk Wolski, który współpracuje również z Dorotą Gardias i Joanną Jabłczyńską. Stoi w cieniu swoich gwiazd. Przychodzi z nimi na różne ważne wydarzenia, sprawdza, czy wszystko gra w ich stylizacjach, czy fotoreporterzy nie wypatrzą jakiejś wpadki, a potem czujnie obserwuje. Gwiazdy czują się bezpiecznie. Rozmawia z dziennikarzami, dba o dobre relacje. To jeden z bardzo wielu elementów jego pracy.
Menedżer to podstawa
Zanim napiszę o pozostałych, warto zadać sobie pytanie, które Wy pewnie też często sobie zadajecie: po co gwiazdom menedżer? Czy jest potrzebny? I do czego? Jeśli myślicie, że to po prostu fanaberia, bo znanym osobom nie chce się na przykład odbierać telefonów, jesteście w błędzie. Dziś każdy, kto chce przeżyć na czerwonym dywanie, powinien mieć menedżera. I prawie każdy go ma: od znanych stylistek, dziennikarek, po aktorki, piosenkarki i modelki. Po co? To pytanie zadałam menedżerkom gwiazd. Zacznijmy od Małgorzaty Matuszewskiej, która dba o interesy Anny Muchy, Anny Dereszowskiej, Katarzyny Zielińskiej czy Ady Fijał.
Dobry menedżer reprezentuje interesy gwiazdy zgodnie z ustalonymi celami i założeniami. Jest od tego, aby gasić pożary, a nie dodatkowo je nakręcać. Menedżer dba również o to, aby artysta miał poczucie bezpieczeństwa, wiedział, że jest ktoś, kto mu powie o zagrożeniach czy błędach. Najważniejsze jest zaufanie, lojalność i dyspozycyjność.
Aldona Wleklak, która dba między innymi o interesy Katarzyny Cichopek i Agnieszki Sienkiewicz, dodaje:
Wydaje mi się, że każdy aktor, poza agencją aktorską, powinien korzystać z usług agencji PR, która zajmowałaby się na przykład: organizacją sesji i wywiadów, udziałem w programach telewizyjnych, śniadaniowych, pokazach mody, premierach teatralnych i filmowych. Menedżer jest też po to, aby na bieżąco informował dziennikarzy o nowych projektach gwiazd, dbał o wizerunek znanych osób - nie tylko w sytuacjach podbramkowych. Każdego dnia musi być dyspozycyjny i wspierać swoich podopiecznych. Tutaj nie pracuje się tylko 8 godzin. Poza tym - zawsze trzeba dobrze żyć z dziennikarzami. Szczególnie tymi, których bardzo dobrze znam.
Relacje z mediami
Małgorzata i Aldona wspomniały o dwóch bardzo ważnych relacjach: menedżer - gwiazda, menadżer - dziennikarze. Mogę Wam opowiedzieć o dwóch stronach medalu: o współpracy z menedżerami gwiazd jako dziennikarka, jak również osoba, która sama z takich usług korzysta. Wielokrotnie rozmawiałam ze znanymi osobami, które miały kłopot ze znalezieniem odpowiedniej osoby, która zajęłaby się ich wizerunkiem. Nie oszukujmy się, sami nie mamy wpływu na to, co o nas napiszą. To po pierwsze.
Po drugie: nie jesteśmy w stanie obdzwonić wszystkich dziennikarzy z informacją, że na przykład mamy nowy projekt. Chociażby dlatego, że wszystkich nie znamy. Zauważcie, ile znanych zespołów czy aktorów nagle zniknęło z mediów. Chociażby zespół Feel.
Sprawa zespołu Feel
Przecież to był jeden z najpopularniejszych polskich zespołów, każdy znał słowa piosenki "Jest już ciemno"! Ten zespół w 2007 roku stworzyli od podstaw Katarzyna Chrzanowska i Łukasz Bartoszak (Agencja Artystyczna Gorgo zajmuje się dziś między innymi Rafałem Brzozowskim, Sylwią Grzeszczak, Liberem, Mrozem czy chórem Sound'n'Grace). Co to znaczy: od podstaw? Wymyślili nazwę, image, wykreowali wizerunek grupy Feel, wydali ich debiutancką płytę i wylansowali największe przeboje. Po prawie trzech latach współpracy, z powodu odmiennej wizji promocji drugiej płyty, Agencja Gorgo rozstała się z zespołem. Kto był ich kolejnym menedżerem? Dariusz K. Nie kopie się leżącego, wiem. Ale faktem jest, że zespół Feel nigdy już nie był tak popularny, jak na początku swojej kariery.
Często wystarczy zmiana menedżera na niewłaściwego lub też próba działania "po swojemu". I klops. Można w sekundę stracić wizerunek, który budowało się przez lata. Działając po omacku, można narobić sobie więcej szkód niż pożytku - patrz Ewa Chodakowska.
Sprawa Ewy Chodakowskiej
Zanim zajęła się nią Joanna Getka-Kaczor, Ewa miała wizerunek nie tylko trenerki, ale awanturnicy, która urażona odpowiada swoim niezadowolonym fankom. Obrażalska. Kiedy jej interesami zajęła się menedżerka, Ewa nie tylko zaczęła osiągać coraz większe sukcesy, zdobywać nowe kontrakty, ale też ma inny wizerunek. Złagodniała, jest miła, sympatyczna, rodzinna, prawda? To właśnie ciężka praca agencji PR. I uwierzcie - w tym biznesie nieważne jest to, jaki czy jaka jesteś naprawdę. Bo jeśli jesteś miła - i tak nikt ci w to nie uwierzy. Tobie samej.
Ewę Chodakowską poznałam kilka lat temu w "Pytaniu na śniadanie", gdzie rozpoczynała swoją telewizyjną przygodę. Była przesympatyczna, bardzo cieszyła się, kiedy ćwiczyłyśmy według jej wskazówek, dopytywała, jak nam idzie. I na pewno jest taka również dziś. Popełniła kilka błędów w kontaktach z mediami i musiała szukać pomocy. Na szczęście ją znalazła.
Warto współpracować
Nie ukrywam, że, dzwoniąc do menedżera gwiazdy, liczę na szybką odpowiedź. Najpierw musi odebrać telefon, a uwierzcie, że są tacy menedżerowie, do których możesz dzwonić, dzwonić i nic. Nie będę robić im reklamy, wybaczcie. Wszystkie wspomniane przeze mnie wyżej osoby: zaczynając od Patryka, kończąc na Joannie: oddzwaniają, odczytują maile, wiadomości na FB, odpisują. To pierwszy sukces. Wiedzą też, czy gwiazda będzie zainteresowana tematem, kiedy możemy umówić się na wywiad. Podobnie jak menedżer musi współpracować z dziennikarzem, tak dziennikarz musi współpracować z menedżerami gwiazd. Bo to, kto napisze pierwszy czy będzie miał ekskluzywny wywiad - jest bardzo ważne.
Ja z Małgorzatą i Aldoną współpracuję od kilku lat. Nie wiem, czy pamiętacie, ale to ja, jako pierwsza (i chyba jedyna;)), rozmawiałam z Anną Muchą, kiedy dowiedziałam się, że jest w ciąży, towarzyszyłam z kamerą "Pytania na śniadanie" Katarzynie Cichopek podczas pierwszego dnia zdjęciowego na planie "M jak miłość", kiedy wróciła po urodzeniu drugiego dziecka. Mogłabym podać jeszcze kilka przykładów, ale uznajmy, że to dowody na to, że dobre relacje opłacają się i menadżerom, i dziennikarzom.
Praca u podstaw
Czy menedżer pilnuje kalendarza gwiazdy? Tak. Wie, co robią jego podopieczne, gdzie są, kiedy można się z nimi umówić. Czy załatwia im wywiady, kontrakty, dodatkową pracę? Tak. To on kontaktuje się z mediami lub media z nim. To on w imieniu gwiazdy negocjuje kontrakty, wynagrodzenia. Zanim to jednak nastąpi, musi mieć plan, o którym wspomniała już Małgorzata Matuszewska z Agencji TOO PR. O co w tym chodzi?
Teraz druga strona medalu. Pierwsze spotkanie z przyszłym menedżerem przypomina wizytę u terapeuty. Najpierw zapoznanie. Menedżer musi wiedzieć wszystko o twojej rodzinie, pasjach, pracy, chce znać twoje plany i poznać twoją wizję, twoje zdanie: jaki chcesz mieć wizerunek? Nad czym pracujemy? Co chcesz osiągnąć, jaki masz cel. Tak oczywiście działa dobry menedżer. I taki, któremu zależy na długofalowej współpracy z gwiazdą. Od razu ostrzegam - to chyba najtrudniejsze zadanie: znaleźć dobrego menedżera. Takiego, do którego będzie się miało zaufanie.
Wiele gwiazd decyduje się na współpracę z bliską osobą. Menedżerami Anny Wyszkoni, Pauliny Sykut-Jeżyny czy Magdy Steczkowskiej są ich mężowie. Janusz Gajos i Daniel Olbrychski swoje sprawy zawodowe powierzyli żonom. Jak widać - taki model może funkcjonować bardzo dobrze. Ale wcale nie musi: historia zna i takie przypadki. Na przykład kończy się miłość, jak w przypadku Cezarego Pazury. Aktor powierzył swoje interesy zarówno pierwszej, jak i drugiej żonie. Na szczęście wygląda na to, że w jego przypadku sprawdza się powiedzenie: "do trzech razy sztuka".
Menedżerami gwiazd bardzo często zostają osoby, które od dawna funkcjonują w tym szeroko pojętym biznesie. Jak Małgorzata Matuszewska:
Przez kilkanaście lat zajmowałam się promocją filmów. Firma, w której pracowałam, produkowała i wprowadzała wiele polskich tytułów do kin - i superprodukcji, i kina autorskiego. Za każdym razem spotykałam się z niechęcią agentów do udziału aktorów w promowaniu filmu, w którym zagrali. Bardzo często moje prośby o wywiady nawet nie docierały do aktorów. Agenci, z braku czasu, niechęci, braku umiejętności czy braku kontaktów, wolą unikać mediów, udawać, że dziennikarze nie istnieją. Dodam: nie znając przy tym ani specyfiki rynku mediowego, ani profilu gazety czy programu. Nie będę ukrywać, sami aktorzy też bali się rozmów z dziennikarzami: że ich słowa zostaną źle odebrane, że powiedzą coś, czego będą żałować. Ja jednak cały czas wierzyłam, że można zbudować dobre relacje między dziennikarzem a aktorem. I wielokrotnie mi się to udawało. Do tego stopnia, że po kilku miesiącach, kiedy już zajmowałam się promocją innego tytułu, dziennikarze wracali do mnie z prośbą o skontaktowanie z aktorem, z którym współpracowałam kilka czy kilkanaście miesięcy wcześniej. W moim przypadku założenie Agencji TOO PR było naturalną konsekwencją tego, co robiłam przez lata. Firmę założyłam z przyjaciółką, Magdaleną Borkowską, z którą pracowałam. Ja dbałam o wywiady, ona o akcje specjalne. Miałyśmy podobne spostrzeżenia i postanowiłyśmy zacząć działać razem.
Aldona Wleklak założyła Dobre Media w 2006 roku.
Przez 10 lat byłam dziennikarka, więc znałam świat show-biznesu z dwóch stron: dziennikarki, ale i aktorki, i piosenkarki. Było mi łatwiej któregoś dnia powiedzieć sobie: a teraz będę się zajmować PR-em gwiazd. Wiedziałam, o co w tym chodzi. Kilka dziewczyn zaufało mi na początku, a potem przychodziły nowe. Zdawałam sobie sprawę , że prawie 8 lat temu była nisza w tym zawodzie i mogłam ją wykorzystać. Agencje aktorskie załatwiały role dla swoich aktorów, ale nie miały już czasu załatwiać wywiadów, dbać o wizerunek czy załatwiać zaproszenia na imprezy. To była działka dla menadżerów PR.
Zastanawiacie się pewnie, czy to fajny zawód, czy dziewczyny mają satysfakcję, jak dużo zarabiają. Otóż na pewno mają satysfakcję, kiedy ich gwiazda pojawi się na okładce, dostanie duży kontrakt reklamowy czy udzieli ciekawego wywiadu. To efekty ich ciężkiej pracy. Często niewdzięcznej, bo to menedżer pierwszy wie, że gwiazda się spóźniła, obraziła, była niewyspana. Do niego spływają żale i pretensje.
Kalendarz menedżera to nie tylko spotkania z gwiazdami, ale przede wszystkim z przedstawicielami mediów. Warto wypić kawę, zjeść obiad, umówić się na kolację, warto bywać. Być dostępnym non stop. Czy gwiazdy to doceniają? Mam wrażenie, że tak. Tym bardziej, jeśli w pracy układa im się coraz lepiej, a w mediach jest o nich głośno. Nie oszukujmy się: w tym układzie zarabia i gwiazda, i menedżer. Im więcej, tym lepiej. Na pewno nie jest to łatwa praca, ale czy ktoś obiecywał, że będzie łatwo?:)
Z pozdrowieniami,
Paulina Drażba