Więcej ciekawostek na temat programu telewizyjnego znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Im bliżej finału, tym atmosfera na planie show "Farma" staje się bardziej napięta. Teraz o 100 tysięcy walczy już tylko ośmioro uczestników. Ostatnio szczególnie zalazł im za skórę Karol Da Costa, który w drodze po nagrodę stara się specjalnie nie namęczyć. Czy taka taktyka okazała się skuteczna?
Widzowie programu w ostatnim tygodniu przeżywali wiele emocji. Do show dołączyli kolejni uczestnicy, a ich obecność wywołała niezłe zamieszanie. Pojawili się nagle i szybko odpadli. Viki sama zrezygnowała, a Bartek przegrał w pojedynku i musiał opuścić gospodarstwo.
Więcej emocji wzbudzał sprzeciw farmerów wobec rządów Karola. Nie odpowiadało im zachowanie uczestnika, bali się, że poprzez układ z Bartkiem utrzyma pozycję lidera grupy.
Wszyscy mają dosyć Karola, który wiecznie kombinuje, a nic nie robi - mówili.
Karol wyczuwał wrogość, ale liczył na immunitet, który obiecał mu Bartek.
Bardzo emocjonujące było w tym odcinku wyznaczenie farmera tygodnia. Ta osoba miała zapewnione miejsce w tygodniu finałowym. Tytuł zgarnął Zima. Niemal wszyscy, poza Karolem, odetchnęli. Uczestnik zrozumiał, że Bartek go oszukał. Teraz musiał zmierzyć się z krytyką grupy. Nie pomogła wizyta rolnika Szymona, który opowiadał o kurach dziobiących innych mieszkańców kurnika. Karol potraktował tę anegdotkę jako komentarz do jego działań.
To nie sprawiło, że postanowił zabiegać o sympatię grupy. Kiedy Zima nie zabrał go na pole kukurydzy, wybierając do tego zadania Tomka, Wojnę i Monikę, Karol stwierdził, że jest kozłem ofiarnym i zaczął atakować innych uczestników.
Oznajmił też, że wyznaczy Monikę do najbliższego pojedynku.
Jak można być tak bezczelnym człowiekiem? - nie dowierzała Kinga.
Uczestnicy uważają, że wizja wygranej zupełnie odebrała Karolowi rozum. Tymczasem pierwszym, który zawalczy o 100 tysięcy złotych będzie Zima. Przed nim także zadanie dowodzenia grupą przez najbliższe dni.