O Krzysztofie Kononowiczu głośno zrobiło się w 2006 roku za sprawą jego kandydatury na urząd prezydenta Białegostoku. Spoty z jego udziałem błyskawicznie rozprzestrzeniły się po sieci, a Kononowicz stał się internetową sensacją. Od dłuższego czasu na YouTube trafiają filmiki z udziałem białostoczanina, który bierze udział w libacjach w brudnym i zapuszczonym mieszkaniu. Treści te cieszą się ogromną popularnością, co zaniepokoiło dwóch działaczy - dziennikarza Jakuba Szczęsnego i youtubera Łukasza Wójcika. Mężczyźni nagłośnili problem w "Sprawie dla reportera", aby ukrócić, ich zdaniem, demoralizującą praktykę. Zwolennicy pokazywania Krzysztofa Kononowicza w internecie uważają jednak, że udział w patostreamach to dziś dla niego jedyna forma zarobku.
Filmiki z udziałem Kononowicza nie ograniczają się jedynie do picia alkoholu w internetowych streamach. Kandydatowi na prezydenta Białegostoku zdarzyło się też m.in. przemawiać do kamery w koronie cierniowej, płakać nad zdjęciem Józefa Piłsudskiego, mówiąc, że to jego dziadek, czy nawet pić wysłany przez "fana" mocz.
"Serial" z udziałem Kononowicza nagrywany jest przez pochodzącego z Bielska-Białej mężczyznę, który internetowych filmikach ma zgarniać nawet kilkanaście tysięcy miesięcznie. Jak sugerują mężczyźni, którzy nagłośnili sprawę, ich bohater ma dostawać z tego zaledwie kilkaset złotych. Na jednym z opublikowanych w internecie wideo Kononowicz prosi widzów o wezwanie policji i mówi, że boi się swoich "opiekunów".
Głos w programie zabrał m.in. Adam Czeczetkowicz, który przed laty prowadził kampanię Kononowicza na prezydenta Białegostoku, a dziś jest zwolennikiem pokazywania go w internecie.
W takiej Polsce Kononowicz to jak zbawca (...). Byłbym dumny, gdybyśmy wygrali - skomentował.
Czeczetkowicz uważa, że Kononowicz na obecności w internecie zyskuje najwięcej.
Sądzę, że to on wykorzystuje (...). Jest bardzo bystry, on nas wszystkich kupi, sprzeda dwa razy (...). On z tego żyje - dodał.
W obronie filmików z Konowiczem stanął również Piotr Kaszewiak.
Rozmawiałem z panem Kononowiczem i on mi mówił, że dzielą się pieniędzmi (...). Pytanie brzmi, czy ten człowiek chce naszej pomocy i wtrącania się - zastanawiał się mecenas.
Przeciwnicy filmików z mieszkańcem Białegostoku uważają, że fakt, iż mężczyzna w taki sposób musi zarabiać na życie, jest błędem systemu, a sprawą powinny zająć się odpowiednie organy. Eksperci "Sprawy dla reportera" działacze polityczni Piotr Ikonowicz i Lidia Staroń są przekonani, że Kononowicz jest wykorzystywany, a oglądanie filmików z jego udziałem jest upadkiem moralności.
Każdy, kto ogląda ludzkie poniżenie, doznaje wielkiego uszczerbku moralnego - ocenił Ikonowicz.
Patologia nie może być normą - dodała Staroń.
Polityczka przytoczyła też opinię biegłych, którzy stwierdzili, że Krzysztof Kononowicz został uznany za osobę nie do końca poczytalną.
Godność świadczy o tym, że jesteśmy ludźmi. Zgoda, domniemana lub nie, jest niestety wtórną rzeczą (...). To, co się znajduje na kanale, uderza w godność pana Krzysztofa (...). Dehumanizując inną osobę, sami tracimy godność - podsumował sytuację filozof Łukasz Malinowski.
Dość wymowną kwestią jest również fakt, że będący w studiu "Sprawy dla reportera" Krzysztof Kononowicz praktycznie nie wypowiadał się na temat całej sytuacji.