Tadeusz Sznuk prowadzi "Jednego z dziesięciu" od 1994 roku. Gdy dziennikarz przywitał widzów w pierwszym odcinku teleturnieju TVP, miał 51 lat. Dziś nikt nie wyobraża sobie kogoś innego w roli gospodarza programu, więc produkcja z całych sił dba o jego komfort na planie. Tym bardziej, że obecnie jest najstarszym prowadzącym w telewizji (ma 80 lat). Jeden z byłych uczestników "Jednego z dziesięciu" nie może się go nachwalić. - Tadeusz Sznuk jest bardzo sympatyczny. Zawsze stara się rozluźnić nieco atmosferę na planie - powiedział Paweł Jackowski w rozmowie z Plejadą. Niestety okazuje się, że kontakt z nim jest już mocno ograniczony. - Niestety od czasu pandemii jest mniejszy kontakt między nim a graczami, bo produkcja boi się o jego zdrowie. W związku z tym nie zbliża się fizycznie do graczy. Nie ma też wspólnych zdjęć prowadzącego z graczami. Natomiast nadal miło rozmawia z każdym - dodał uczestnik.
Paweł Jackowski uwielbia teleturnieje. Był m.in. w "Kole fortuny" czy "Va Banque". Program "Jeden z dziesięciu" zaliczył dwa razy. Za trzecim razem pojawił się w Wielkim Finale, gdzie dostał się do ostatecznej trójki. W tej samej rozmowie z Plejadą zdradził swój ciekawy patent na odniesienie zwycięstwa w programie Tadeusza Sznuka. Jak wyglądały jego przygotowania do teleturnieju TVP1? - Oglądałem stare odcinki teleturniejów, przede wszystkim właśnie "Jednego z dziesięciu", bo pytania się powtarzają i jeżeli się wie, jakie padły wcześniej, to na dużą część z nich jest się w stanie odpowiedzieć. To jest taka podstawowa metoda przygotowania - wyznał.
Poza tym można też zdobywać wiedzę, grając w różne quizy. Od kilku lat regularnie korzystam z aplikacji na telefon, która również opiera się na odpowiadaniu na pytania. Mamy drużynę, która uczestniczy w ogólnopolskiej lidze - z tego też czerpię wiedzę - dodał Jackowski.
Teraz o "Jednym z dziesięciu" jest głośno za sprawą Artura Baranowskiego, który gościł w jednym z ostatnich odcinków programu. Mężczyzna został historycznym zwycięzcą teleturnieju, w którym zdobył aż 803 pkt. Według nieoficjalnych informacji nie pojawił się jednak na nagraniu Wielkiego Finału, którego emisja przewidziana jest na 24 listopada. Za kulisami swojego pierwszego odcinka nie popisywał się wszechstronną wiedzą. - Pan Artur był chyba najbardziej skrytym z uczestników tego odcinka. Trzymał się gdzieś na uboczu, niewiele się odzywał w takich luźnych pogawędkach. Nie znaczy to oczywiście, że był w jakiś sposób niemiły czy arogancki. Po prostu skryty, nieco nieśmiały, niewychylający się niepytany. Co za tym idzie, pokaz jego wiedzy był dla nas sporym zaskoczeniem i nic na to nie wskazywało - mówił Plotkowi Sebastian Leśniak, jeden z uczestników tego samego odcinka co Baranowski.