Patryk Dobek, wicemistrz świata juniorów z 2012 roku, na eliminacjach w Rio, podczas biegu przez płotki zajął 41. miejsce. Na 47 możliwych. Winę za nieudany występ przypisał szkoleniowcowi, Krzysztofowi Szałachowi, z którym rozstał się jeszcze przed igrzyskami.
Start na Igrzyskach Olimpijskich uważam za nieudany, a to nie dlatego, że miesiąc do IO przygotowałem się sam, bo gdybym takiej decyzji nie podjął, nawet bym nie dotrwał do nich, a mówiąc do rzeczy, całe przygotowanie w tym sezonie to jakiś wielki błąd, który przerósł szkoleniowca - napisał Dobek na Facebooku.
Wpis błyskawicznie zdobył ogromną popularność, sporo internautów życzyło sportowcowi wytrwałości i sukcesów, jednak ważnym wątkiem dyskusji okazało się zrzucenie winy na trenera. Komentujący uważali, że to nie fair.
Przypomnę Ci, że to trener, z którym pracowałeś kilka lat doprowadził Cię do finału Mistrzostw Świata. Wtedy nie miałeś wątpliwości. Żenujące, że zrzucasz wszystko na trenera, który Cię wychował i doprowadził do wielu sukcesów na arenach międzynarodowych. Sam jesteś sobie winny, że zamiast konsekwentnie realizować plan, zacząłeś wątpić i słuchać się innych. To jest dla Ciebie bolesna nauczka i mam nadzieję, że ją zapamiętasz na dobre! - napisał jeden z nich.
Z całym szacunkiem do osiągnięć, lecz ja rozpatruje swoją decyzję, która ma obraz w tym roku. Tak nieodpowiedzialnie z zawodnikiem się nie postępuje szczególnie w roku olimpijskim, bazuje się na sprawdzonych elementach np. takich jak rok temu, dwa lata temu i to wykonuje zostawiając eksperymenty na potem. Kto nie ryzykuje ten nie piję szampana mówią, lecz to jest lekkie przegięcie przed najważniejszą imprezą każdego sportowca, za którą argumentuje moja forma, a przede wszystkim zdrowie. Każdy ma prawo do własnych decyzji, trener się martwi o siebie, ja o własny stan zdrowia, owi "podpowiadacze" odradzali trenerowi taki plan treningowy w tym roku, lecz bez skutecznie. Skutki można zobaczyć po wynikach - odpowiedział mu Dobek.
Naprawdę ciekawie zrobiło się wtedy, kiedy jedna z osób zarzuciła Dobkowi, że zamiast skupić się na treningach, poświęcał czas żonie, którą zabrał ze sobą na igrzyska.
Razem przez Życie. Razem przez Świat. To chyba istota problemu. Wyczynowy sport wymaga wyrzeczeń a nie ciągania żony na zgrupowania i wyjazdy. Przykre to ale prawdziwe...
Tutaj do dyskusji włączyła się żona Patryka Dobka, tyczkarka Anastazja Kaliniczenko-Dobek. Nie była dla internauty zbyt miła.
To jest Pana problem, my takiego nie mamy ;) może to Panu pańska żona przeszkadza, a jak pan jej nie ma to i współczuje przyszłej - napisała.
Warto też przytoczyć wpis Pawła Czapiewskiego, również sportowca, zdobywcy brązowego medalu w biegu na 800 m w Edmonton z 2001 roku.
Zawsze Ci kibicowałem jako ziomalowi. I kibicował będę. Czytając to dochodzę jednak do wniosku, że właśnie szorujesz po dnie. Nie jako zawodnik, ale jako człowiek.
Strony okopały się na swoich stanowiskach i nikt nie chce ustąpić. Choć wpis pojawił się na Facebooku we wtorek, spór wciąż trwa.
JZ