Adam Kszczot, biegacz, lekkoatleta, medalista mistrzostw Europy i świata, był gościem Kuby Wojewódzkiego. Showmana interesowało, czy specjalista od tak mało medialnej dziedziny sportowej jest w stanie na niej zarobić.
Ile zarobiłeś na bieganiu? - zapytał swojego gościa.
Nie wiem... żona też nie wie. Nigdy nie pyta, ile zarabiam - odparł Kszczot.
Są jeszcze takie kobiety? Pożycz! - poprosił Wojewódzki.
Będzie trudno z tym wypożyczeniem, bo już znaczona, w ciąży.
Wojewódzki roześmiał się i powiedział, że zrozumiał "znoszona", na co sportowiec odpowiedział, że ma "mały przebieg". Dlaczego? Bo często go "nie ma" w domu.
Wojewódzki jeszcze nie wiedział, że rozmowa o żonie Kszczota przybierze nieoczekiwany obrót. Tymczasem jednak nie był w stanie zrozumieć, że Kszczot związał się ze swoją przyszłą żoną jeszcze w liceum.
Jak bardzo trzeba nienawidzić życia, żeby się wiązać w takim wieku! W życiu jest tak, że albo masz żonę, albo masz rację - pouczył swojego gościa. - Dla mnie małżeństwo w tym wieku to jest syndrom sztokholmski, czyli uzależnienie od terrorysty. Po co ci to? - dopytywał.
W tym momencie zreflektował się, że być może żona Kszczota - porównana właśnie przez niego do terrorystki - może siedzieć na widowni. W rzeczy samej, było tak.
Jak ma na imię? - zapytał.
Renia - odparł Kszczot.
Wojewódzki zaniemówił. Szybko jednak znalazł wyjście z sytuacji. Potrząsnął swoją dłonią, właściwie ręką, i powiedział:
To jest dobre określenie: moja żona renia - to mówiąc, wciąż potrząsał ręką.
Pozdrawiamy, cofam wszystko, co mówiłem, kazali mi - wybrnął.
Ci, którzy wiedzą, jak ma na imię dziewczyna, a być może i przyszła żona Kuby Wojewódzkiego, doskonale rozumieją jego reakcję. Podpowiadamy: również Renia, Renulka.
JZ