Zawód muzyka wiąże się przede wszystkim z częstymi trasami koncertowymi i licznymi wyjazdami. Szczególnie dobrze wiedzą o tym rockmani, bowiem to właśnie oni kojarzeni są z dewizą życiową "sex, drugs, rock&roll". Jak więc w praktyce wygląda rodzicielstwo członków znanych zespołów? Bartłomiej Zieliński, syn Andrzeja Zielińskiego, założyciela grupy Skaldowie, w wywiadzie dla Super Expressu opowiedział o dzieciństwie. Nie zabrakło mocnych słów na temat popularnego ojca.
Mogłoby się wydawać, że dzieci celebrytów mają iście rajskie życie. Z pewnością nie brakuje im pieniędzy, jednak nie mogą liczyć na częstą obecność rodziców w domu. Na szczęście odległość i zawodowe obowiązki nie są w stanie zniszczyć silnej więzi, czego dowodem jest na przykład relacja Jana Borysewicza z dorosłą już córką. Syn Andrzeja Zielińskiego z zespołu Skaldowie ma na ten temat jednak inne zdanie. W rozmowie z "Super Expressem" wspomniał, że może pochwalić się dobrym kontaktem z ojcem, jednak jeszcze kilka lat temu nie było aż tak kolorowo.
Tata był dobrym ojcem, gdyż nie był agresywny i jak był w domu, to było wesoło. Natomiast widywałem go raczej rzadko. Kiedy miałem pięć lat, wyemigrował do USA i przez ten czas wychowywała mnie i moją siostrę Agnieszkę głównie babcia Zosia. Bywał u nas często wujek Jacek, brat ojca, i on bardziej kojarzy mi się z typem taty niż mój tata. Ojciec oczywiście dbał finansowo o nas, lecz jako rodzic niestety się nie spisał zbyt dobrze. Rzadko też wspomina o mnie i mojej siostrze, co jest dla nas smutne. Dzisiaj nie mam do niego o to pretensji, chociaż z pewnością bardzo mi go brakowało, kiedy dorastałem. To był taki tata z telewizji.
Do oficjalnego pojednania doszło cztery lata temu podczas ceremonii ślubnej Andrzeja.
Na weselu ojca z Martą wylałem mu wszystkie swoje żale. I wszystko mi wtedy odpuściło. Jesteśmy w stałym kontakcie. Marta na szczęście jest za utrzymaniem kontaktu z nami, czego nie mogę powiedzieć o jego poprzedniej partnerce, która robiła wszystko, aby kontakt był minimalny - wyznał Bartłomiej Zieliński.
Mamy nadzieję, że każda trudna relacja dzieci z popularnymi rodzicami będzie miała taki pozytywny finał.