Michelle Pfeiffer długo uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet w Hollywood. Dziś gwiazda kina ma 62 lata i nadal zachwyca urodą. W wywiadzie dla "Elle" to właśnie urok osobisty aktorki był jednym z tematów wiodących. Pfeiffer pokusiła się o wyznanie i zdradziła, w czym leży sekret jej piękna.
Gwiazda filmu "Człowiek z blizną" w porównaniu do swoich rówieśniczek z branży wydaje się być pogodzona z płynącym czasem. Aktorka stawia na naturalność i stroni od gabinetów medycyny estetycznej. Mimo to nadal wygląda zjawiskowo. Nie ukrywa jednak, że w jej życiu również był taki moment, kiedy bała się zestarzeć. Podczas domowej izolacji doszła jednak do ciekawych wniosków.
Czuję, że wszyscy, to może zabrzmi banalnie, ale wszyscy odkrywamy, że nasze naturalne piękno jest wystarczające. Myślę, że to podejście, którego wcześniej nie rozumieliśmy.
W innym wywiadzie powiedziała też, że starzenie się w Hollywood nie jest łatwe.
Osiągasz próg, w którym dobrze wyglądasz jak na swój wiek, zamiast wyglądać młodo jak na swój wiek, a ja go przekroczyłam. Czy chciałbym wyglądać tak, jak po trzydziestce? Pewnie, ale tak się nie stanie i nie czuję takiej samej presji jak kiedyś. Szczerze mówiąc, to spora ulga.
Choć gwiazda lubi korzystać z kosmetyków pielęgnacyjnych (w końca od kilku lat sama zajmuje się ich produkcją) to przyznaje, że jej ulubionym "upiękniaczem" jest nastawianie do siebie samej. Według gwiazdy atrakcyjność idzie w parze z dobrym myśleniem o sobie.
Jak często spotykasz osobę, która może nie wyglądać jak lalka Barbie lub Ken, ale po prostu ma w sobie coś seksownego i uwodzicielskiego? - pyta retorycznie Pfeiffer.
Zgadzacie się z jej podejściem?