• Link został skopiowany

Przyjaciel Krzysztofa Krawczyka o ich ostatniej rozmowie. Wiele lat wcześniej uratował mu życie

Śmierć Krzysztofa Krawczyka jest ciosem także dla jego przyjaciół. Jeden z nich, Maciej Świtoński, opowiedział o ostatniej rozmowie z artystą.
Krzysztof Krawczyk
Kapif.pl

W poniedziałek, 5 kwietnia, zmarł Krzysztof Krawczyk. Od jakiegoś czasu przebywał w szpitalu, jednak na święta został wypisany do domu. Choć jego stan się polepszył, to artysta zasłabł i trafił do łódzkiej placówki. Miał 74 lata. Żona artysty zaprzecza jednak, by przyczyną jego śmierci był koronawirus. Przyjaciele wokalisty dzielą się swoim smutkiem. Teraz o ostatniej rozmowie telefonicznej z Krawczykiem opowiedział bydgoski lekarz i muzyk Maciej Świtoński.

Zobacz wideo

Przyjaciel Krzysztofa Krawczyka o ich ostatniej rozmowie telefonicznej: Płakaliśmy razem do słuchawki

Panowie poznali się w latach 80., kiedy to Krzysztof Krawczyk i jego bliscy wymagali specjalistycznej opieki po wypadku samochodowym. Z muzykiem, który zasnął za kierownicą, jechali także jego żona Ewa oraz 14-letni syn Krzysztof junior. Cudem przeżyli. Żona artysty wyleciała przez okno, miała liczne potłuczenia oraz wstrząśnienie mózgu. W najgorszym stanie był syn, który przez długi czas był nieprzytomny.

[To było] w 1988 roku, kiedy po wypadku w Buszkowie trafił do kliniki, w której pracowałem. Na moim oddziale chirurgii leżała jego żona Ewa, a Krzysztof był hospitalizowany na ortopedii. Chodziłem wówczas do jego sali szpitalnej i przekazywałem informacje o stanie zdrowia żony. I podczas tych rozmów wspólna miłość do muzyki zrodziła naszą późniejszą przyjaźń - cytuje za Świtońskim portal metropoliabydgoska.pl.

Krzysztof Krawczyk tak wspominał początki ich znajomości, która przerodziła się w przyjaźń oraz muzyczną współpracę (Świtoński pisze piosenki, a kilka z nich znalazło się na płycie artysty "Horyzont"):

Ja i mój syn zostaliśmy zabrani nieprzytomni przez karetkę do szpitala w Bydgoszczy. Na ostrym dyżurze ratował mi życie młody lekarz Maciej Świtoński. A potem wraz ze swoim Ojcem walczyli o moje zdrowie i postawili mnie na nogi. Życie pisze nieprawdopodobne scenariusze. Otóż młody lekarz, który miał dyżur tego fatalnego dnia, zanim został lekarzem skończył szkołę muzyczną! Czyż to nie jest zrządzeniem losu, że akurat trafiłem w ręce lekarza-muzyka? - czytamy na stronie muzykoholicy.com.

Od tego momentu mieli stały kontakt. Przyjaciele ostatnią rozmowę odbyli w Wielką Sobotę:

Z Krzysztofem rozmawiałem w ostatnią Wielką Sobotę, choć trudno to nazwać rozmową. Płakaliśmy razem do słuchawki - wyznał lekarz i przyjaciel artysty.

Wokalista w wywiadach często podkreślał, jak wiele dla niego znaczył Świtoński. W rozmowie z "Dzień dobry TVN" mówił o nim, że jest to "człowiek honoru, wielki fachowiec w swojej branży, chirurg cudowny i jeszcze zdolny kompozytor". 

Więcej o: