Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Ivan Reitman zmarł w rodzinnym domu w Kalifornii. Rodzina poinformowała, że 75-letni reżyser odszedł w sobotę 12 lutego we śnie. Otaczali go najbliżsi ludzie. Teraz krewni i fani artysty są pogrążeni w żałobie.
Reitmana żegnają dzieci i inni członkowie rodziny.
Nasza rodzina opłakuje niespodziewaną stratę męża, ojca i dziadka. Człowieka, który nauczył nas, by zawsze szukać magii w życiu. Cieszymy się, że jego praca jako filmowca przyniosła śmiech i szczęście niezliczonym widzom na całym świecie. Mamy nadzieję, że pozostanie na zawsze w pamięci ludzi, którzy znali jego filmy - napisali najbliżsi reżysera w oficjalnym oświadczeniu.
Śmierć twórcy "Pogromców duchów" poruszyła całe Hollywood.
Dziś wieczorem płacze pani z pochodnią. Płaczą także wszyscy pracownicy wytwórni Columbia oraz kinomani na całym świecie. Ivan Reitman był nie tylko nieodłączną częścią spuścizny tego studia. Co ważne, był także przyjacielem. Wielki talent i jeszcze lepszy człowiek. Będzie nam go bardzo brakować. Przesyłamy jego rodzinie kondolencje - napisał Tom Rothman, szef studia Sony.
Reżyser urodził się 1946 roku w Czechosłowacji. Jego ojciec był właścicielem fabryki octu. Kiedy władzę przejęli komuniści, rodzina Reitmanów wyjechała do Wiednia, ostatecznie osiedlili się w Toronto. Reitman od dziecka interesował się sztuką. Pierwsze filmy kręcił podczas studiów na Uniwersytecie McMaster w Hamilton.
W Kanadzie zajął się produkcją filmową - pracował jako producent m.in. nad horrorami "Dreszcze" i "Wściekłość".
Sam wyreżyserował "Pulpety" z Billem Murrayem. Przełomem była jednak seria "Pogromcy duchów", która miała premierę w 1984 roku. Znany był też z filmów takich, jak "Sex Story", Orły Temidy" czy "Bliźniacy".