Kinga Rusin w ostatnim czasie zmienia miejsca pobytu tak szybko, że doprawdy trudno za nią nadążyć. Aktualnie postawiła na Zanzibar. Wyspa, którą, obok Bali, szczególnie upodobali sobie rodzimi celebryci, nie należy do najtańszych kierunków wakacyjnych. Ale wiadomo, że pierwszoligowe gwiazdy nie szczędzą grosza, gdy chodzi o wypoczynek.
Kilka dni temu dziennikarka podzieliła się z obserwatorami nagraniem wywiadu, jakiego udzieliła Karolinie Sulej w ramach inicjatywy "Korzenie pamięci", zorganizowanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Kinga przyznała, że rzadko udziela wywiadów i prawdopodobnie po raz pierwszy podzieliła się poruszającą historią dziejów jej rodziny.
Nowa aktywność celebrytki dotyka zdecydowanie lżejszych tematów. Kadry, które ukazały się na instagramowym profilu niestrudzonej podróżniczki, rzeczywiście mogą wywołać ukłucie zazdrości. Kinga, razem z partnerem Markiem Kujawą zatrzymała się w okazałej willi położonej minutę od plaży. Nie da się ukryć, że są to luksusy dla nielicznych, bo za pobyt w tego rodzaju "domku" trzeba słono zapłacić. Jest drogo, nawet jak na Zanzibar. Ceny zaczynają się od ok. dziesięciu tys. za noc. W zamian za to dostaje się takie udogodnienia jak m.in. 470 m² powierzchni użytkowej, prywatny basen, łazienkowe jacuzzi czy minibarek.
Na InstaStories Kingi można podejrzeć, jak ubrana w niezobowiązującą zwiewną sukienkę w kolorach ziemi przechadza się po posesji. Dołączyła też zdjęcie z wymownym podpisem.
W obiektywie Marka. Miła pamiątka z krótkiej plażowej przerwy po trekkingu i spotkaniach z dzikimi szympansami w Ugandzie. Z nowym zapasem energii wracamy zaraz do Bwindi, by podziwiać majestatyczne goryle górskie, a później ruszamy dalej do Rwandy i Zambii – napisała.
Taka to pożyje!