Tomasz Lis 25 października, we wtorkowe popołudnie opublikował na Twitterze post, do którego dołączył zdjęcie wykonane w szpitalnym łóżku. Takie kadry u dziennikarza są ostatnio bardzo częste. 13 października ujawnił, że przeszedł czwarty udar. 56-latek przed wylewem pochwalił się fanom, że udało mu się ukończyć World Marathon Majors, co oznacza, że przebiegł sześć największych maratonów świata organizowanych w Tokio, Chicago, Berlinie, Londynie, Nowym Jorku i Bostonie.
Okazało się jednak, że ten imponujący sportowy wyczyn prawdopodobnie był dla dziennikarza zbyt wyczerpujący. Wiele wskazuje na to, że Lis przecenił swoje możliwości. Od tego czasu przebywa w szpitalu. Diagnoza jest bardzo poważna.
Dziennikarz wciąż jest w szpitalu, do którego trafił w połowie października. Jego stan jest stabilny i z dnia na dzień się poprawia. Lis jednak wciąż wymaga profesjonalnej opieki. W najnowszym poście na Twitterze napisał, że usłyszał niepokojącą diagnozę.
Pozdrawiam z całego serca, prawie z całego, z jego większości, poza stwierdzonym u mnie "izolowanym ubytkiem w środkowej części przegrody międzyprzedsionkowej", czyli mówiąc prościej - "dziurą w sercu" - napisał.
Po czwartym udarze w rozmowie z "Faktem" dziennikarz opowiedział o stanie zdrowia i o tym, co go czeka w niedalekiej przyszłości.
Miałem migotanie przedsionków, najpewniej od środy rana. Czy to skutek biegu, czy niezwykłej kumulacji stresów w ostatnim czasie, nie wiem, różnie mówią. W szpitalu będę pewnie do końca tygodnia, a potem czeka mnie przeprowadzka do Anina na kolejne badania kardiologiczne. Jestem grzecznym pacjentem i robię wszystko, co mi się każe - mówił dziennikarz.
Tomaszowi Lisowi życzymy prędkiego powrotu do zdrowia.