Temat Romana Polańskiego i Samanthy Geimer wraca w mediach jak bumerang. Ostatnio o sprawie z lat 70. było głośno na początku kwietnia, gdy żona reżysera Emmanuelle Seigner przeprowadziła z Geimer wywiad w jednym z francuskich tygodników. 46-letnia dziś Samantha wyznała w nim, że sprawa z 1977 roku była większym problemem dla opinii publicznej niż dla niej samej. Teraz okazało się, że kobieta spotkała się niedawno nie tylko z ukochaną słynnego reżysera, lecz także z nim samym.
Samantha Geimer nigdy nie ukrywała, że gdy Roman Polański dopuścił się z nią stosunku, była pod wpływem alkoholu i narkotyków. "Powiedzmy sobie szczerze, to, co wydarzyło się między mną a Polańskim, nigdy nie stanowiło dla mnie aż takiego wielkiego problemu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jest to nielegalne, że można trafić za to do więzienia. Jakiś czas temu cała ta sprawa stała się jednak trudniejsza. To, że muszę w kółko tłumaczyć, że nie mam z tą całą historią problemu, jest naprawdę męczące" - wyznała ofiara reżysera w rozmowie z jego żoną. Na potwierdzenie słów, że dziś Samantha Geimer nie żywi już do Polańskiego urazy, ma być zdjęcie, które właśnie na profilu w mediach społecznościowych zamieściła Emmanuelle Seigner. Widzimy na nim nie tylko uśmiechniętą Samanthę Geimer, ale i Romana Polańskiego, którzy niedawno się spotkali i objęli nawet do wspólnej fotografii. "Dziękuję, Samantha" - napisała żona reżysera pod zdjęciem.
Samantha Geimer już w 2013 roku informowała, że wybaczyła reżyserowi, w co wielu wtedy nie uwierzyło. "Nie chciałabym, żeby trafił za kratki. Problemy, które miał z powodu tej sprawy, to dla mnie wystarczające zadośćuczynienie. Co więcej, uważam, że system sądowy potraktował go bardzo niesprawiedliwie. Polański uznał swoją winę, odsiedział swoje, przeprosił. Na tym cała sprawa powinna się zakończyć. Nie chcę być przez całe życie ofiarą Polańskiego" - mówiła na Plejadzie. Przypomnijmy, że po tym, jak Roman Polański odbył stosunek z 13-letnią Samanthą Geimer w willi Jacka Nicholsona w USA, spędził 42 dni w więzieniu. Po ugodzie reżyser wyszedł z niego na początku 1978 roku, ale usłyszał od adwokata, że sędzia pod wpływem opinii publicznej zamierza wymierzyć mu surowszą karę, niż wcześniej założyli. Reżyser nie czekał na wyrok sądu, uciekł z Ameryki i nigdy już do niej nie wrócił.