• Link został skopiowany

W "Gdzie jest kłamczuch" Ibisz nie stronił od dwuznacznych żartów. Pytał o to, co zwisa? Oni dali się mu ograć

Krzysztof Ibisz w życiu prowadził wiele teleturniejów, które zdobyły dużą popularność. Niektóre z nich zainteresowaniem cieszą się do dziś, jak np. "Gdzie jest kłamczuch". Widzowie chętnie wracają do najzabawniejszych momentów. Pamiętacie te wpadki uczestników?
'Gdzie jest kłamczuch'
screen youtube/@kamczuch7103

Chociaż Krzysztofa Ibisza miłośnicy teleturniejów mogą kojarzyć przede wszystkim z kultową "Awanturą o kasę", to swojego czasu prezenter prowadził również mniej znany obecnie show "Gdzie jest kłamczuch". Zapomniany teraz program kiedyś cieszył się dużą popularnością, zwłaszcza przez kilka zabawnych momentów. Wpadki tych uczestników przeszły do historii. 

Zobacz wideo Doda o Ibiszu: Lubię takich ludzkich ludzi w show-biznesie. To jest rzadkość

"Gdzie jest kłamczuch". Na czym polegał fenomen programu?

Teleturniej "Gdzie jest kłamczuch" oparty był na zagranicznym formacie "Dirty Rotten Cheater". W każdym z odcinków brało udział sześciu uczestników, którzy musieli odpowiadać na pytania zadawane przez Krzysztofa Ibisza. Jedna z tych osób, czyli tytułowy kłamczuch, miał na swoim pulpicie ściągę z prawidłowymi odpowiedziami. Jednak nie mógł się z tym zdradzić, gdyż mógłby wtedy przegrać. Gra składała się z pięciu rund. W finałowej brało udział już tylko dwóch zawodników, którzy dostawali dwa pytania i musieli na zmianę udzielać trzech odpowiedzi. Na koniec mieli przekonać, że to nie oni są kłamczuchami. Ostatecznie to publiczność zgromadzona w studio wybierała, kto ich zdaniem kłamie. 

Najzabawniejszy pan Mirek. Jego odpowiedzi bawią do dziś

W 33. odcinku teleturnieju wziął udział listonosz ze Szczecina pan Mirek, którego widzowie programu pamiętają do dziś. Zasługę w tym mają odpowiedzi, których udzielał na pytania Krzysztofa Ibisza. Uczestnik rozbawiał swoją szczerością. Ostatecznie udało mu się wygrać odcinek. Po jakimś czasie wyznał nawet, czemu zawdzięcza swoje zwycięstwo. "Zupełnie nie rozumiem, z czego wy się śmiejecie, uważam, że moje odpowiedzi były całkowicie normalne i nie widzę w tym nic śmiesznego. Sądzę, iż wygrałem dlatego, że byłem sprytny, a nie dowcipny" - mówił po emisji odcinka.

 

Dwuznaczne pytania i wymijające odpowiedzi uczestników

Kwintesencją "Gdzie jest kłamczuch" były często żartobliwe i podchwytliwe pytania. Część z nich mogła wprawić uczestników w prawdziwe zakłopotanie. Przekonała się o tym pani Iwona, którą Krzysztof Ibisz zapytał o to, "co zwisa". "Ja wiem, co zwisa. Boję się tego powiedzieć" - mówiła zawodniczka. Jednak niestrudzony prowadzący naciskał na nią, żeby odpowiedziała. W końcu się przełamała i podała nazwę męskiego narządu płciowego. Wszyscy w studio znieruchomieli. Na co Ibisz rzucił do kobiety "przy tobie nie uwierzę". 

W podobnej sytuacji znalazła się pani Magda. W finałowej serii pytań z inną uczestniczką otrzymały pytanie "Co golimy?". Udało im się odgadnąć najniżej punktowane odpowiedzi, jednak te za największą stawkę jeszcze zostały. Ibisz zaczął podpuszczać kobietę, żeby pomyślała kreatywniej i zawalczyła o dużą kasę. To, co powiedziała, zaskoczyło wszystkich, a w studio rozniósł się gromki śmiech publiczności. 

 

Wyobraźnia uczestników czasem nie zna granic. Nawet Ibisz nie powstrzymał się od śmiechu

Niektórzy uważają, że najtrudniejszą częścią gry w "Gdzie jest kłamczuch" było nie roześmianie się przy części pytań. Zdarzało się, że bywały one naprawdę wymyślne, a odpowiedzi na nie mogły być tylko niepoważne. W ostatnim odcinku uczestnicy musieli odpowiedzieć na pytanie "Co kobiety najczęściej kupują mężczyznom". Krzysztof Ibisz usłyszał w odpowiedzi od Pawła z Białegostoku: "Perfumy. Jak ktoś się nie myje, to by się perfumy przydały", co zagwarantowało mu 1000 zł. Następni uczestnicy przebijali się w kreatywności, bo były m.in. kluczyki do samochodu. Ta odpowiedź rozbawiła nawet Ibisza. 

W innym odcinku prowadzący zapytał o to, co kosmici robią z porwanymi ludźmi. Jednego z uczestników poniosła wyobraźnia. "Trochę się zakręcę. Ale jakbym ja znalazł sobie taką kosmitkę. Wziąłbym ją i zaszczepił jej takiego małego czipa" - odpowiedział pan Marcin. Ibisz od razu go zripostował pytaniem "dlaczego tak skromnie mówisz, że masz małego?", co spotkało się z odpowiedzią uczestnika "mały, ale wariat". 

 

Czasami odpowiedzi bywają aż zbyt kreatywne. Uczestnicy jednego z odcinków usłyszeli pytanie: "Jakie warzywo lub owoc może kojarzyć się z męskością?". Większość z nich odpowiadała, podając jakieś warzywo. Pan Mateusz postanowił odejść trochę od schematu i postawił na... pomarańczę. "Czy widziałeś kiedyś męskość w kształcie pomarańczy? Czy twoja męskość wygląda jak pomarańcza?" - dopytywał zszokowany prowadzący.  "Jak pomarańcze nie na wprost, ale po boku. Zależy, o jakiej pomarańczy mówimy" - tłumaczył się uczestnik. Niestety nie zarobił za tę odpowiedź żadnych pieniędzy. Tęsknicie za tym programem?

Więcej o: