Violetta Villas została zapamiętana nie tylko ze względu za potężną skalę głosu, ale i ekstrawagancki wizerunek. Kiedy w latach 60. występowała w Las Vegas w rewii Casino de Paris, zgodziła się na zaproponowane przez menadżerów poprawki w urodzie, które miały przemienić ją w istną "Amerykankę". Gwiazda wróciła do ojczyzny z całkowicie odmienionym wizerunkiem, który zszokował polską publiczność.
Publiczność PRL-u na początku lat 60. i 70. musiała zmierzyć się z postacią, jaka jeszcze nie była jej znana. Violetta Villas w Stanach przede wszystkim powiększyła piersi, jak i wymyśliła swój ekstrawagancki wizerunek. Mówi się także, że jeszcze będąc w Warszawie w 1965 roku zrobiła - w tajemnicy przed najbliższymi - operację nosa. Zamieniła go na wąski ze spiczastym zakończeniem. Tak o powrocie Violetty Villas do kraju i jej przemianie w istną "Amerykankę" mówił reżyser filmowy Jerzy Gruza:
Pamiętam ją z Sopotu w 1961 roku. A potem, gdy wróciła z Las Vegas... kompletnie odmieniona. Była prawdziwą diwą. (...) Wspaniałe! Świetnie wyglądała, zupełnie jak inny człowiek. (...) Włosy, c*cki, d*pa, noga. Cała była zrobiona. (...) Amerykanka przyjechała - czytamy wypowiedź Gruzy w książce "Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia" Danilewicza i Michalewicz.
Połowa lat 60. to szczyt międzynarodowej kariery Violetty Villas. Festiwale w Rennes i Royan, koncerty w paryskiej Olympii, na których kryształowy żyrandol miał drżeć od siły jej głosu, oraz słynna rewia w Las Vegas. O jej wokalu pisano "głos ery atomowej" i zachwycano się nad "amerykańskością" polskiej artystki z Lewina koło Kudowy. Choć pięła się już coraz bardziej na szczyt, to na przełomie lat 60. i 70. wróciła do kraju. Dlaczego? Według samej Villas powrót miał być spowodowany chorobą mamy i jednoznaczny z uniemożliwieniem powrotu do Stanów.