Kolejne wieści z frontu TVP. Ostatnio nową szefową Agencji Kreacji Filmu i Serialu Telewizji Polskiej została Magdalena Piekorz. Kobieta w przeszłości reżyserowała spektakle Teatru Telewizji. Na swoim koncie ma też film fabularny "Pręgi", który był kandydatem do Oscara. Stworzyła też "Senność" i "Zbliżenia". Jak swego czasu opowiadała, ma za sobą walkę z ciężką chorobą. Zanim usłyszała diagnozę, przeszła piekło.
W 2015 roku Magdalena Piekorz zaczęła walkę o zdrowie. Reżyserka chorowała na boreliozę, ale zanim się dowiedziała, co jej dolega, przeszła długą drogę. Kilka lat zeszło, zanim specjaliści postawili poprawną diagnozę. - Gdybym zrealizowała film fabularny o tym, co przeszłam, nikt by nie uwierzył, że to wszystko wydarzyło się naprawdę - mówiła Piekorz w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" i zdradziła, jak wyglądał przebieg jej zmagań. - Choroba zaatakowała nagle i niespodziewanie. Najpierw pojawiły się potworne bóle prawej strony twarzy i głowy trwające nawet po kilka dni. Do tego dołączyły napadowe ataki kataru. Pomyślałam, że to przeziębienie albo grypa. Wezmę lekarstwa, poleżę w łóżku i wszystko będzie dobrze. Ale nie było - wspominała reżyserka w wywiadzie z 2018 roku.
Po roku laryngolog stwierdził, że powodem dolegliwości są chore zatoki i zalecił operację przegrody nosowej. To nic nie dało. - Nie minęło parę dni i zaczęła mnie boleć prawa ręka, potem noga i plecy. Ból był ostry i rozprzestrzeniał się do klatki piersiowej. Myślałam, że mam zawał - opowiadała reżyserka. Podobno "przerobiła" ok. 20 różnych hipotez dotyczących jej dolegliwości.
Po postawieniu prawidłowej diagnozy, lekarze Magdaleny Piekorz zaczęli ją leczyć antybiotykami. Ta forma terapii nie okazała się skuteczna. - Organizm całkowicie ją odrzucił i zamiast pomagać, antybiotyki zaczęły go zatruwać. Układ odpornościowy, który został wcześniej osłabiony przemęczeniem i operacją, stracił zdolność do oczyszczania się i wydalania toksyn. Doszło do tego, że nie mogłam się ruszyć z łóżka, wymiotowałam, drżało mi całe ciało - żaliła się Piekorz.
W końcu skończyło się na leczeniu kroplówkami i falami elektromagnetycznymi. Było to bolesne, ale okazało się skuteczne. Jednak trochę to trwało, reżyserka długo była wyłączona z pracy. - Leczenie boreliozy łączy się z dużym cierpieniem. Zabite krętki uwalniają się w postaci toksyn. Zanim organizm sobie z nimi poradzi, człowiek się czuje tak, jakby ktoś mu wstrzyknął truciznę. Pojawiają się dreszcze, bóle głowy, czasem wymioty, ciało drży, jakby było w gorączce - wspominała reżyserka. Warto jednak nie sugerować się opiniami innych, którzy nie są lekarzami, a zawsze w pierwszej kolejności udać się do szanowanych specjalistów i u nich szukać pomocy. Przypadek pseudolekarzy przedstawia serial Michała Janczura - Podziemie.