Od jakiegoś czasu o krakowskim Polonia Wax Museum rozpisują się zagraniczne portale i donoszą turyści w mediach społecznościowych. Muzeum figur woskowych już zostało okrzyknięte jednym z najgorszych na świecie. Zasłużenie? Nie pozostało mi nic innego, jak wybrać się na Floriańską do Krakowa i zobaczyć na własne oczy wyszczerzonego księcia Williama i księżną Kate w wersji jak z horroru. Jest aż tak źle?
W erze mediów społecznościowych muzea figur woskowych cieszą się sporym zainteresowaniem turystów. Fani z chęcią robią sobie selfie z podobiznami swoich idoli ze świata sportu, muzyki, polityki czy filmu. A stopień podobieństwa i kunszt wykonania zazwyczaj wprawiają w zachwyt. Tego jednak w Polonia Wax Museum nie doświadczymy, a jeśli ktoś będzie oczekiwał jakości, jak w londyńskim Madame Tussauds, srogo się zawiedzie. Już przy wejściu można mieć pewne obawy. Niby czerwony dywan, niby "na bogato", ale ktoś nie doinformował się, że prawdziwe Oscary trzymają w ręku miecz. Tanie, bazarowe podróbki mają z kolei liść laurowy. Zgrzyt na "dzień dobry". Jeszcze tylko bilet - 55 złotych normalny, 45 złotych ulgowy i już jesteśmy na "herbatce" u Elżbiety II i księcia Filipa. Twórcy figury woskowej monarchini wyraźnie pożałowali materiału na jej włosy, na co od razu zwrócili uwagę brytyjscy turyści tuż za mną. Obok Elżbiety i Filipa ustawieni zostali książę William i księżna Kate. W ich przypadku uzębienie wprowadza element makabry. Książę Walii szczerzy się niemiłosiernie, a woskowa księżna Kate wygląda jak postać z horroru. Kto im to zrobił? Kto to zaakceptował i powiedział - pięknie wyglądają, identyczni, stawiamy? Nie wiem, ale miałem już myśl, żeby przepraszać Brytyjczyków za taką zniewagę ich ulubionej książęcej pary. W galerii na górze strony znajdziecie dużo zdjęć figur woskowych z Polonia Wax Museum.
Naiwnie liczyłem, że najgorsze już za mną. Niestety w kolejnej sali zszokowała mnie bardzo kiepsko wykonana figura Anny Nicole-Smith, którą ktoś w dodatku podpisał jako Marilyn Monroe. Był też Michael Jackson, który straszył bardziej niż w teledysku do "Thriller". Na osłodę do tej "kabiny strachu" wstawiono całkiem udaną podobiznę Lady Gagi z czasów clipu do "Just dance". Do Willa Smitha też się nie można przyczepić. Zresztą Will Smith jako figura woskowa jest bezpieczniejszy niż żywy. Przynajmniej nikomu nie przywali na gali. Kiedy zacząłem odczuwać ulgę i modlić się w myślach, żeby było już lepiej, nagle prawie wpadłem na Matkę Teresę z Kalkuty. Obok niej był Jezus Chrystus i trzech papieży. Kosmos.
Postanowiłem przyspieszyć kroku, bo ogarniał mnie coraz większy krindż i tak wpadłem w "sekcję prezydencką". I czego tam nie było. Lech Kaczyński przypominający bardziej Jarosława Gowina, Aleksander Kwaśniewski niczym młody Joe Biden i... Jolanta Kwaśniewska we fryzurze a'la Ralph Kamiński. Był też rozłożony na fotelu Lech Wałęsa. Wojciecha Jaruzelskiego uhonorowano szczególnie. Dostał największą przestrzeń ekspozycji, dorzucono mu biurko i ekrany telewizyjne, a nawet samochód milicji.
Gdy myślałem, że ten estetyczny koszmarek już dobiega końca, nagle zobaczyłem schody w dół. Przy zejściu na dół ustawiony został Donald Trump. To znaczy, gdyby Donald Trump zobaczył, jak wygląda w krakowskim muzeum, spotkanie z prezydentem Dudą mogłoby zawisnąć na włosku. Co więcej, zastanawiające jest samo ustawienie figury woskowej Trumpy w muzeum. Schody, na których stoi, prowadzą bowiem do... więzienia. A za kratami umieszczono już Osamę Bin Ladena, Włodzimierza Lenina, Józefa Stalina i... Władimira Putina. Ta ostatnia, teatralna wręcz wizja, spodobała mi się najbardziej z całego muzeum.
A czy są jakieś pozytywy? Całkiem dobrze wypadła "sekcja wielkich malarzy". Jest więc Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Salvador Dali, Pablo Picasso i tą sekcję zaliczam muzeum "na plus". Można też dodać, że jest zaskakująco, a dobór postaci jest różnorodny. Niestety (albo na szczęście) całość można obejść spokojnie w 20 minut. Prawie wszystkie osoby, które były w tym momencie w muzeum, to byli zagraniczni turyści. Mieli oni duży ubaw z tego, co zobaczyli. I tu dochodzę do konkluzji, że Polonia Wax Museum może być traktowana jak prawdziwe "guilty pleasure". Miejsce, gdzie można się pośmiać z naprawdę nieudolnie wykonanych figur woskowych. Zrobić pamiątkowe zdjęcia i mieć dobry nastrój. Szkoda jednak, że autorzy muzeum nie postarali się o bardziej jakościowe wykonanie. Figury tu są jak charakteryzacje w "Twoja twarz brzmi znajomo" - większość nieudanych.