W 2012 roku cała Polska żyła sprawą małej Madzi W., która według jej matki Katarzyny W. miała zostać uprowadzona. Przez dziesięć dni śledczy szukali niemowlęcia, a jego matka zwoływała konferencje prasowe, na których zalewała się łzami i prosiła, by oddano jej dziecko. - Błagam, żebyście oddali mi dzieciątko, żeby ono już było w domu - mówiła ze łzami w oczach. W sprawę zaangażował się nawet detektyw bez licencji Krzysztof Rutkowski. Niedługo później na jaw wyszło, że to ona zabiła córkę. Najpierw mówiono o nieszczęśliwym wypadku (W. twierdziła, że "kocyk był śliski" i dziecko wysunęło się jej z rąk), a później już o morderstwie. Biegli udowodnili, że niemowlę zostało uduszone. W 2013 roku Katarzyna W. została skazana na 25 lat więzienia. Zgodnie z wyrokiem sądu może ubiegać się o przedwczesne zwolnienie dopiero po 20 latach odsiadki. Możliwe więc, że dzieciobójczyni wyjdzie na wolność w 2032 roku. Teraz okazuje się, że prawdopodobnie zacznie życie na wolności z ogromnym długiem.
Matka Madzi została skazana nie tylko na 25 lat więzienia, ale zgodnie z wyrokiem sądu miała też pokryć koszty poniesione przez prokuraturę i policję z tytułu m.in. poszukiwania rzekomego porywacza małej Madzi. Te, jak podaje "Fakt", wynosiły w 2013 roku 118 tysięcy złotych. Jak donosi tabloid, Katarzyna W. nie spłaca ich, a dług rośnie. Sprawą zajął się nawet komornik sądowy. - Należności dotyczące skazanej są egzekwowane przez Komornika Sądowego przy Sądzie Rejonowym w Sosnowcu i na dziś do wyegzekwowania pozostaje kwota 145 tys. 406 zł i 72 gr oraz 643 zł i 91 gr - powiedział w rozmowie z "Faktem" Jacek Krawczyk - rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach.
W polskich więzieniach od lat funkcjonuje program "Praca dla więźniów". Umożliwia on osadzonym pracę nawet na pełen etat. Przy przepracowaniu pełnego etatu więzień otrzymuje wynagrodzenie minimalne, które od stycznia 2024 roku wynosi 4 242,00 zł brutto. Od wynagrodzenia odlicza się oczywiście składki na ubezpieczenia społeczne itp. Z kolei od 40 procent wynagrodzenia odlicza się ewentualne zajęcia komornicze. Czy więc Katarzyna W. pracuje, by oddać swój dług zaciągnięty u podatników? Nie wiadomo, bo jak podaje "Fakt", osadzona zastrzegła sobie w więzieniu prawo do prywatności. Sądząc jednak po rosnącym długu, można się domyślać, że nie podjęła się pracy. Wiadomo jednak, że w pierwszych latach odbywania kary więzienia pracowała jako szwaczka.