Na początku kwietnia minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz odwołał dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Powodem była długa lista zaniedbań, jakich miał dopuścić się Radosław Śmigulski. Jego obowiązki przejęła Kamila Dorbach. Teraz były dyrektor PISF zabrał głos w sprawie zarzutów o nadużycia finansowe. Twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca. Podkreślił też, że podczas jego kadencji polskie produkcje miały aż dziewięć nominacji do Oscara.
Na początku maja szef resortu kultury poinformował, że sporządzono wniosek do prokuratury i Krajowej Administracji Skarbowej w sprawie nadużyć byłego dyrektora PISF. Bartłomiej Sienkiewicz podał konkretne kwoty, które Radosław Smigulski rzekomo wydawał na cele prywatne. Sienkiewicz twierdzi m.in., że z pieniędzy instytucji były opłacane prywatne sprawy sądowe, czy zakup perfum i kosmetyków.
Zawiadomienie dotyczy podejrzenia niezgodnego z prawem wydatkowania środków publicznych Instytutu na cele prywatne, między innymi poprzez opłacenie prywatnych spraw sądowych, zakupu alkoholu, nieudokumentowanych usług gastronomicznych, nienależycie udokumentowanych wyjazdów zagranicznych, zakupu upominków, perfum, kosmetyków oraz odzieży, a także wizyt w klubach nocnych - czytamy w treści oświadczenia PISF-u przesłanego "Gazecie Wyborczej".
Już wcześniej Śmigulski wyjaśnił kilka kwestii w opublikowanym w sieci oświadczeniu. Teraz postanowił wrócić do tematu. Radosław Śmiguslki w rozmowie z magazynem "Wprost" postanowił skomentować aferę ze swoim odejściem z PISF-u. Były dyrektor odniósł się do zarzutów byłego ministra Sieniewicza, który odwołał go z pełnionej przez niego funkcji. Jasno zadeklarował, że zarzuty ze strony Sienkiewicza nie są prawdą. Śmigulski przedstawił listę wydatków.
Pan Sienkiewicz wspomniał, że roztrwoniłem w klubach 300 tysięcy. To nie jest prawda. Po pierwsze to 245 tysięcy, z czego 150 tysięcy wydałem na kolację w Los Angeles na 89 osób, w której sam nie uczestniczyłem, kolejne 40 tys. to koszt noclegu trzech osób na tegorocznym festiwalu w Cannes, z którego skorzystała moja następczyni. Pozostałe wydatki to głównie przeloty i hotele na festiwal Sundance, ceremonia Oscarowa oraz otwarcie tygodnia Jana Hassa w Lincoln Center w Nowym Jorku. Ale nie przeszkodziło to w insynuacjach ministrowi Sienkiewiczowi" - czytamy.
W zarzutach Sienkiewicza oprócz rzekomego wydawania przez Śmigulskiego środków instytucji na kosmetyki i ubrania padł też zarzut, że były dyrektor trwonił pieniądze w nocnych klubach. W rozmowie z magazynem "Wprost" Robert Śmigulski ostro skomentował ten zarzut. - Skoro pan Sienkiewicz nie rozróżnia hipsterskich miejsc od burdeli, to powinien uważać, gdzie wchodzi - skwitował.