• Link został skopiowany

Kiersznowski zmagał się z nowotworem. Pracował do końca, nigdy się nie skarżył. "Łzy cisną się do oczu"

O chorobie Krzysztofa Kiersznowskiego wiedzieli wszyscy aktorzy z planu "Barw szczęścia". Mimo złego stanu zdrowia aktor zawsze z uśmiechem na twarzy przychodził do pracy.
Krzysztof Kiersznowski
Krzysztof Kiersznowski zmagał się z nowotworem. Pracował do końca, nigdy się nie skarżył. 'Łzy cisną się do oczu'. Fot KAPiF.pl

Krzysztof Kiersznowski zmarł 24 października 2021 roku. Ostatnie chwile spędził na planie "Barw szczęścia". Wcześniej mogliśmy zobaczyć go w takich produkcjach jak "Kiler", "Vabank" i "Cześć, Tereska". Koledzy z pracy bardzo ciepło wspominali Kiersznowskiego. "To był piękny człowiek, ciepły i porządny, oraz fantastyczny artysta. Odszedł za młodo i za wcześnie. Łzy same cisną się do oczu. Co prawda wiedzieliśmy, że jego choroba jest poważna, ale nikt nie był przygotowany na to, że Krzysztof odejdzie tak szybko" - mówił swego czasu "Super Expressowi" Tadeusz Chudecki. Jeszcze bardziej przejmujące wydają się słowa Ewy Ziętek, która zdradziła, jak wyglądały ostatnie chwile Kiersznowskiego na planie. Zobacz, jak Kiersznowski czarował w teatrze. Zdjęcia znajdziesz w galerii na górze strony. 

Zobacz wideo Przypadkowe sceny filmowe, które stały się kultowe i które zna cały świat

Krzysztof Kiersznowski nigdy nie skarżył się na ból. "Czasem cierpiał"

Sporo czasu z aktorem spędziła Ewa Ziętek, która razem z nim grała w "Barwach szczęścia". Aktorka nie miała wątpliwości co do talentu Kiersznowskiego. "Był świetnym aktorem, ale też wspaniałym człowiekiem. Takich mężczyzn już nie ma. Szlachetnych, empatycznych i szarmanckich. Nie dbał o pieniądze, dbał o innych. Na planie nie dawał po sobie poznać, że coś go boli, a czasem cierpiał" - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską. 

Krzysztof Kiersznowski ze znajomy z planu 'Barwy Szczęścia'
Krzysztof Kiersznowski ze znajomy z planu 'Barwy Szczęścia' Fot. KAPiF.pl

Krzysztof Kiersznowski nie zagrałby w "Kilerze" gdyby nie... rozwód 

Aktor związany był z francuską dyplomatką, która pracowała w ambasadzie. Po jakimś czasie okazało się, że życie w rozjazdach nie jest tym, czego pragnie Kiersznowski. "Nie wytrzymałem i rozeszliśmy się. Gdyby nie Juliusz Machulski, który zaangażował mnie do "Kilera", nie wiem, co by dalej ze mną było" - mówił Pomponikowi. W jednej z rozmów gwiazdor przyznał, że owszem, rola w "Kilerze" przyniosła mu mnóstwo dobrego, ale po jakimś czasie ta rozpoznawalność zaczęła go zwyczajnie irytować. "Były momenty, kiedy przeklinałem tę rolę. Na przykład, kiedy jacyś faceci na ulicy wołali za mną: Ej, Wąski, zapiąłeś rozporek?" - zdradził w rozmowie z miesięcznikiem "Machina". ZOBACZ TEŻ: "Barwy szczęścia". Tak wyglądała ostatnia scena z Krzysztofem Kiersznowskim. Widzowie nie kryją wzruszenia. "Tęsknimy"

Więcej o: