Jest jednym z najsłynniejszych i najbardziej lubianych współczesnych polskich aktorów. Zasłynął jako odtwórca ról w takich filmach jak: "Hallo Szpicbródka", "Konsul", "Ziemia obiecana" czy "Akademia Pana Kleksa". Młodsi widzowie znają go przede wszystkim z roli Jacka Kwiatkowskiego w serialu "Rodzina zastępcza". Ale Piotr Fronczewski zaskarbił sobie sympatię fanów także jako piosenkarz i satyryk, twórca kultowej postaci Franka Kimono. Na koncie ma takie hity jak "King Bruce Lee karate mistrz" czy "Będę brał cię w aucie". Muzyczna przygoda aktora nie skończyła się jednak na wydaniu czterech studyjnych albumów parodiujących wykonawców muzyki disco. Piotr Fronczewski dał się też poznać słuchaczom jako wykonawca piosenki aktorskiej. Wielu za majstersztyk uważa dorobek dubbingowy aktora: występy w "Epoce Lodowcowej", "Piotrusiu Panie" czy "Księdze Dżungli". Ale choć Piotr Fronczewski unika ścianek i zainteresowania mediów, oraz - co w świecie show-biznesu niezwykłe - od lat jest mężem jednej kobiety, jego życie prywatne nie zawsze było usłane różami. Małżeństwo aktora niegdyś przechodziło poważny kryzys za sprawą młodszej kobiety, również znanej aktorki.
Urodzony 8 czerwca 1946 roku w Łodzi Piotr Fronczewski z aktorstwem był związany od najmłodszych lat. Za sprawą ojca, pracownika warszawskiego Teatru Syrena, mały Piotr zaczął występować w dziecięcych rolach. Szybko okazało się, że chłopiec ma talent, zaczęto więc go obsadzać również w spektaklach Teatru Telewizji. Jako 11-latek wystąpił m.in. w "Królowej Madagaskaru", zaliczył również debiut filmowy w "Wolnym Mieście" Stanisława Różewicza. Z reżyserem miał się spotkać ponownie niecałą dekadę później. Wówczas dorosły już Piotr Fronczewski wystąpił w dramacie "Westerplatte". Kariera młodego aktora szybko nabrała rozpędu. Pojawił się m.in. w produkcjach takich jak "Dzięcioł", "Agent numer jeden", "Ocalenie" czy "Sekret". Kontynuował też karierę teatralną, występując na przestrzeni lat na deskach teatrów Współczesnego, Dramatycznego, Narodowego czy Ateneum.
Żonę, Ewę poznał w windzie, kiedy poszukiwał mieszkania dla matki. Wraz z 28-letnim wówczas aktorem po śmierci jego ojca postanowili sprzedać swoje i kupić w zamian dwa mniejsze. Wkrótce po przeprowadzce okazało się, że młoda kobieta będzie sąsiadką mamy pana Piotra.
Od razu zwróciła moją uwagę. Była śliczną dziewczyną o klasycznej urodzie, a przy tym miała w sobie taką wyraźnie odczuwalną, interesującą dojrzałość, niespotykaną w tym wieku - wspominał aktor w jednym z wywiadów.
W 1974 roku Piotr i Ewa powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Para wzięła tylko ślub cywilny, co aktor w biografii zatytułowanej po prostu "Ja, Fronczewski" tłumaczył tak: "Nie było ślubu kościelnego. To znaczy niby miał być, ale jakoś tak wyszło, że wciąż był przesuwany na późniejszy termin i zanim się obejrzeliśmy, minęło czterdzieści jeden lat. A może po prostu uznaliśmy na początku, że nie warto angażować Boga w niepewny związek i niepewną przyszłość?" - zastanawiał się aktor. Piotr i Ewa Fronczewscy doczekali się dwóch córek: Katarzyny i Magdy. Jak wspominał, wychowanie dziewczynek okazało się dla niego nie lada wyzwaniem.
Wychowałem się w babskim świecie! Pierwsze, największe zaskoczenie dotyczyło moich dzieci. Cokolwiek sobie przedtem wyobrażałem na temat bycia ojcem, zawsze w myślach widziałem chłopca. To był teren, który znałem. A tu, zaskakująca zmiana planów. Kolejno urodziły nam się dwie dziewczynki - opowiadał w wywiadzie dla "Gali".
Dodał: "Córki wymuszały na mnie inny rodzaj zachowania, niż gdybym miał syna. Powiedziałbym: uruchamiały we mnie opcję soft. Uczyłem się być delikatny i ostrożny (...) W naszym domu wszyscy się o siebie ocierali, pełno było gestów, "maźnięć", przytuleń, brania buźki w obie dłonie. Nie potrafiłem być srogim ojcem, wymagającym, stawiającym swoje warunki" - mówił Fronczewski.
Rodzinna sielanka nie trwała jednak długo. W małżeństwo szybko wkroczyła proza życia i typowe problemy. Podczas gdy Piotr Fronczewski ciężko pracował na utrzymanie rodziny, żona zajmowała się domem i dziećmi. Aktor podkreślał w biografii, że rodzina była jego azylem, który trzymał go w ryzach. Ale pewnego dnia na horyzoncie pojawiła się piękna, młoda aktorka, która zagroziła temu stanowi. Joanna Pacuła, bo właśnie o niej mowa, dostała angaż w Teatrze Dramatycznym, gdzie wówczas występował Piotr Fronczewski. Romans, który wybuchł pomiędzy tą dwójką, nie był dla nikogo łatwy. Aktor cierpiał, wiedząc, że nie jest fair wobec swojej rodziny. Miotał się, nie będąc w stanie podjąć jednoznacznej decyzji. Odbijało się to na jego stanie psychicznym i pracy. Doszło nawet do tego, że uciekł ze spektaklu, zostawiając na lustrze w garderobie napisane szminką przeprosiny. Wreszcie zdecydował do wszystkiego przyznać się żonie.
Postanowiłem wszystko żonie powiedzieć, rozstać się, dogadać kwestię opieki nad córkami. Szczątki uczciwości nie pozwalały mi dłużej tkwić w tym gigantycznym oszustwie. Trwanie w kłamstwie było ponad moje siły. Musiałem to powiedzieć, również po to, by całkowicie egoistycznie sobie ulżyć. Zrzucić ten ciężar z barków. Była zdruzgotana. Kompletnie sparaliżowana tą wiadomością. Zdemolowana psychicznie. Nie odezwała się chyba nawet słowem. Płakała. To był dla niej wstrząs - pisał aktor w autobiografii.
Mimo wszystko Ewa Fronczewska, zamiast zażądać rozwodu, wykazała się ogromnym zrozumieniem. Postanowiła dać mężowi drugą szansę. Tymczasem Joanna Pacuła wyjechała do Francji, gdzie poznała Romana Polańskiego. Następnie w USA związała się z producentem filmowym. Ale w jednym z wywiadów wyznała: "Swoją największą i jedyną miłość zostawiłam w Polsce". Tymczasem aktor publicznie przez lata nie wyznał, z kim połączył go romans, a prawda wyszła na jaw dużo później.
Piotr Fronczewski zaskarbił sobie sympatię fanów niebywałą wszechstronnością. Jego talent mogliśmy na przestrzeni lat podziwiać w filmach takich jak "Hallo Szpicbródka", "Ziemia obiecana", "Noce i dnie", "Znachor" - w tym ostatnim to właśnie Fronczewski wygłasza kultową kwestię: "Proszę państwa, to jest profesor Rafał Wilczur". Nawet z drugoplanowej roli aktor potrafił uczynić prawdziwy majstersztyk. Nie gardził też produkcjami skierowanymi do młodych widzów, zagrał główną rolę w "Akademii pana Kleksa".
Piotr Fronczewski to prawdziwy człowiek orkiestra. Obok ról w teatrze, filmach i serialach, m.in. takich jak "Rodzina zastępcza" czy "Tata, a Marcin powiedział", ma na koncie także występy na estradzie. Pojawił się m.in. w Kabarecie pod Egidą czy w telewizyjnym "Kabareciku" Olgi Lipińskiej jako Pan Piotruś. W tym samym czasie jednak aktorowi wcale nie było do śmiechu, ponieważ zainteresowało się nim SB. Funkcjonariusze próbowali nakłonić Piotra Fronczewskiego do podpisania tzw. lojalki. Aktor odmówił, co w ówczesnych czasach niosło za sobą groźbę końca kariery. Na szczęście tak się nie stało.
Piotr Fronczewski zagrał w sumie w ponad 90 filmach i 40 serialach oraz przeszło 120 spektaklach Teatru Telewizji i 60 sztukach teatralnych. Na koncie ma też karierę dubbingową, udzielał głosu postaciom z kreskówek i gier. A także stworzenie kultowej postaci Franka Kimono, artysty parodiującej twórcę muzyki disco. To, co powstało w latach 80. jako krótki żart, zaowocowało nagraniem czterech albumów studyjnych, a remix utworu "King Bruce Lee karate mistrz" Piotr Fronczewski nagrał wraz z Popkiem w 2021 roku. O tym, że Franek Kimono jest gwiazdą, poinformowały aktora córki.
Nawet do głowy mi nie przyszło, kiedy nagrywaliśmy dwie pierwsze piosenki Franka, że zrobi się wokół tego tyle szumu. Traktowaliśmy to wyłącznie jako zabawę, ale Franek wybił się na niepodległość. Do dziś nie wiem, jak to się stało, że wymknął się z komórki pod tytułem zgrywa i zrobił karierę. Po nagraniu piosenek "King Bruce Lee karate mistrz" oraz "Dyskdżokej" właściwie zapomnieliśmy o sprawie i dopiero jakiś czas później moje dwie córki uświadomiły mi, że Franek podbija listy przebojów, wszędzie go grają i cała Polska to śpiewa - wspominał aktor.
Mimo wielu sukcesów Piotr Fronczewski jest człowiekiem niezwykle skromnym. "Nic na to nie poradzę, choć oczywiście wiem, że są tacy, dla których aktorstwo jest rzeczą absolutnie najważniejszą. Nie bardzo lubię siebie oglądać czy słuchać, patrzę na siebie przede wszystkim z punktu widzenia zawodowca, który wykonał jakąś robotę i teraz ma szansę sprawdzić, jak wyszło. Jestem wobec siebie bardzo surowy, krytyczny - mówił w wywiadzie dla magazynu "Wysokie obcasy".
Od kilku lat Piotr Fronczewski zmaga się niestety z problemami ze zdrowiem, cierpi m.in. na arytmię serca, przeszedł też skomplikowaną operację biodra. Ale chociaż w ich obliczu zrezygnował z gry w serialu "Leśniczówka", propozycji udziału w remake’u "Akademii Pana Kleksa" nie potrafił odmówić. Tym razem nie wystąpi w tytułowej roli, bo w tej zastąpi go Tomasz Kot. Fani Piotra Fronczewskiego już w grudniu będą mogli przekonać się, jak nowa wersja ma się do oryginału, który przed laty pokochali niemal wszyscy.