Choć wczorajsza gala rozdania Fryderyków przebiegła stosunkowo spokojnie, nie obyło się też bez wzruszających, czy niekiedy zaskakujących momentów. Jednym z nich bez wątpienia było wręczenie nagrody Krzysztofowi Zalewskiemu. Artysta w przypływie emocji chwycił twarz wręczającego statuetkę Ralpha Kamińskiego, a następnie pocałował go w usta. Później podczas przemówienia, wokalista zwrócił się do publiczności.
Na koniec przemówienia, w którym to wyraził swoją wdzięczność za przyznaną nagrodę, Krzysztof Zalewski nawiązał do hasła, które przodowało podczas tegorocznego strajku kobiet. Chodzi o tzw. osiem gwiazdek, za którymi kryje się wyrażenie "Je**ć PIS". W ten sposób artysta wyraził swoje wsparcie zarówno wobec środowisk LGBTQ+, jak i wszystkich popierających strajk kobiet.
Wypadałoby, żebym jako "Autor Roku" coś autorskiego powiedział. To może powiem tak: ci, co tak mówią, chyba mają rację. Pięć gwiazdek, trzy gwiazdki i Konfederacja. Trzymajcie się - podsumował.
Krzysztof Zalewski od dawna wspiera środowiska LGBTQ+ i nigdy nie ukrywał swojej dezaprobaty wobec ich dyskryminacji. Sprzeciwia się również propagowanemu przez rząd poglądowi, że ludzie o odmiennej orientacji seksualnej to ideologia.
Innym wartym ciekawym i zarazem wzruszającym momentem tegorocznej gali było przyznanie nagrody zmarłemu Krzysztofowi Krawczykowi. Statuetkę w jego imieniu odebrali jego menedżer Andrzej Kosmala oraz wdowa po artyście Ewa Krawczyk.