• Link został skopiowany

Luke Perry zmarł nagle w szpitalu. Jest nowy trop w sprawie

Luke Perry był jednym z najpopularniejszych aktorów międzynarodowej sławy. Zmarł po nagłym udarze w 2019 roku. Co jeszcze mogło doprowadzić do jego śmierci? Jak się okazuje, już wcześniej pojawiły się pewne sygnały ostrzegawcze.
Luke Perry
Luke Perry zmarł nagle w szpitalu. Jest nowy trop. Tajemnicza przyczyna śmierci została rozwikłana / fot. EAST NEWS

Luke Perry był jedną z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd lat 90. Bez wątpienia największą popularność przyniosła mu rola Dylana McKaya w kultowym serialu "Beverly Hills 90210". W ostatnich latach zagrał też w cieszącej się sporym zainteresowaniem produkcji Netfliksa "Riverdale". 4 marca 2019 roku media obiegła druzgocąca informacja o śmierci aktora, która miała być wynikiem rozległego udaru mózgu. Kilka dni wcześniej Luke Perry trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację. Niestety, stan jego zdrowia raptownie się pogorszył. W związku z tym wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną, z której się już nie wybudził. Właśnie ujawniono kolejne informacje.

Zobacz wideo Małgorzata Werner o ostatnich chwilach ojca

Luke Perry zmarł nagle w szpitalu. Co jeszcze mogło być przyczyną?

Według zagranicznych doniesień medialnych w chwili śmierci Luka Perry'ego ustalono, że jej przyczyną był zakrzep blokujący naczynie krwionośne, uniemożliwiający mózgowi dopływ krwi i tlenu. Jednak sekcja zwłok ujawniła, że wpływ na nagłą śmierć mogło mieć również coś innego. Mianowicie wcześniej odbyte loty. "Dopływ krwi do mózgu został zablokowany, co spowodowało katastrofalny w skutkach udar" - cytuje słowa dr Michaela Huntera portal Daily Star. "Badając przyczynę udaru Luke’a, muszę wziąć pod uwagę każdy czynnik w jego życiu, który może skutkować zablokowaniem naczyń krwionośnych. Interesuje mnie również fakt, że regularnie latał z Los Angeles do Vancouver, aby kręcić 'Riverdale'" - czytamy dalej. 

Dziewięć dni przed śmiercią Luke Perry wracał do Los Angeles po nakręceniu ostatnich odcinków do serialu. Serwis Daily Star twierdzi, że aktor sam przyznawał, że nieustanne podróże są dla niego męczące. Wygląda więc na to, że i to mogło przyczynić się do pogorszenia stanu jego zdrowia. "Dobrze udokumentowano, że siedzenie przez dłuższy czas w ciasnej przestrzeni, takiej jak samolot, stwarza ryzyko zakrzepicy żył głębokich. DVT występuje, gdy krążenie ulega spowolnieniu i tworzy się skrzep krwi w żyle znajdującej się głęboko w ciele, najczęściej w nodze. Jeśli ten skrzep się poruszy, może zablokować podstawowe naczynia krwionośne" - cytuje słowa dr Michaela Huntera portal. Po zdjęcia dotyczące tematu zapraszamy do naszej galerii w górnej części artykułu. 

Luke Perry zmarł pięć lat temu. Już wcześniej miał problemy zdrowotne 

Jak podaje Daily Star, ostatecznie dr Michael Hunter miał jednak odrzucić teorię, jakoby zakrzepica żył głębokich przyczyniła się do śmierci aktora. Za to rzucił jeszcze jedno spojrzenie na sprawę. Twierdzi, że wpływ mogła mieć jego przeszłość palacza. Jak wyjaśnił, palenie jest jedną z przyczyn udaru. Mało tego problem mógł wynikać również z przyczyn genetycznych. Ojciec Luka Perry'ego był alkoholikiem i zmarł w wieku 35 lat na zawał. Z kolei alkoholizm może prowadzić do migotania przedsionków i wysokiego ciśnienia krwi, a oba mogą prowadzić do udaru mózgu. Jednak przyjaciele i osoby z bliskiego otoczenia aktora zaprzeczają, jakoby ten miał nadmiernie spożywać trunki. W związku z tym tę teorię również odrzucono. Natomiast w końcu odkryto, że dieta bogata w cholesterol oraz uwarunkowania genetyczne aktora najprawdopodobniej przyczyniły się do jego śmierci. 

Przypominamy, że cztery lata przed śmiercią Luke Perry mierzył się z poważną chorobą. W 2015 roku poddał się kolonoskopii. Wówczas wykryto narośla przednowotworowe. W związku z tym aktor został zmuszony do zmiany diety, aby zmniejszyć ryzyko rozwoju raka jelita grubego. ZOBACZ TEŻ: Hailey Bieber reaguje na plotki o małżeńskim kryzysie? Najpierw wkurzyła się na ojca, a teraz to.

Luke Perry
Luke Perry fot. East News
Więcej o: