Bogactwo potrafi boleć, a szczególnie śmiałych aktywistów, którzy postanowili zostawić po sobie ślad na ścianach domu należącego do argentyńskiego piłkarza. Zniszczona z zewnątrz willa Messiego została sfotografowana przez sprawców całego zamieszania. Na incydent zareagował sam prezydent Argentyny.
Przedstawiciele "Futuro Vegetal" pokryli czerwoną i czarną farbą fasadę domu Messiego na Ibizie. W sieci widzimy, że stoją za tym między innymi dwie kobiety i mężczyzna, którzy zapozowali do zdjęć na terenie posesji z transparentem "Pomóż planecie, zjedz bogatych, zlikwiduj policję" oraz sprzętem do malowania. Obwinili tym samym zamożniejszą część społeczeństwa za kryzys klimatyczny. Jak gdyby nigdy nic zrobili sobie kilka zdjęć przy basenie piłkarza, a także bramce piłkarskiej na jego podwórku. Dumni opisali całe zajście na Instagramie. "Pobrudziliśmy nielegalną rezydencję Messiego na Ibizie" - czytamy.
Tymczasem na samych Balearach od dwóch do czterech osób zmarło bezpośrednio z powodu fali upałów. Najbogatszy jeden proc. populacji odpowiada za taką samą ilość emisji dwutlenku węgla, co dwie trzecie najbiedniejszych
- dodano. Zdjęcia willi piłkarza znajdziecie w galerii.
Sprawa obiegła zagraniczne media. Nie mógł obok tego skandalicznego incydentu przejść obojętnie prezydent Argentyny, czyli Javier Milei. Współczuje rodzinie Leo Messiego i wyraża swoje poparcie dla nich. Czyn aktywistów określił "tchórzliwym i szalonym wydarzeniem". Wezwał również rząd premiera Hiszpanii, Pedro Sancheza, do "zagwarantowania bezpieczeństwa obywatelom Argentyny". Warto zaznaczyć, że to nie pierwszy skandal z udziałem "Futuro Vegetal". Przedstawiciele grupy zdewastowali już wcześniej siedziby polityczne w Hiszpanii oraz jeden z najpopularniejszych klubów na Ibizie, czyli obiekt Pacha.