W 2021 roku Michał Wiśniewski usłyszał zarzuty w sprawie wyłudzenia w 2006 roku pożyczki w wysokości dwóch milionów 800 złotych w SKOK Wołomin, której nie spłacił. Dwa lata później usłyszał wyrok. Sąd skazał muzyka na półtora roku pozbawienia wolności, grzywnę w wysokości 80 tysięcy złotych i zobowiązał go do pokrycia kosztów procesu. W grudniu pełnomocnik Wiśniewskiego zapowiedział złożenie apelacji. W nowym filmie na Kanale Zero Krzysztof Stanowski poinformował, że wokalista skontaktował się z nim i poprosił o to, aby przyjrzał się sprawie. - Zapytał: Krzysztof, czy mógłbyś przyjrzeć się mojej sprawie i swoim okiem ocenić, czy ja jestem winny i powinienem iść do więzienia? I jeśli tak, to powiedz to całej Polsce, że jestem winny i powinienem iść do więzienia - mówił. Materiał "Michał Wiśniewski: Oszust czy ofiara?" zrealizował dziennikarz śledczy Mariusz Zielke.
Sąd uznał, że Michał Wiśniewski, biorąc kredyt w SKOK Wołomin na dwa mln 800 tys. zł., rzekomo zawyżył dochody i nie miał zamiaru go spłacić. Jego rzeczywisty dochód miesięczny oszacowano na ponad osiem tysięcy złotych. Wokalista twierdzi, że było to co najmniej 25 tysięcy złotych. Jak tłumaczył muzyk na Kanale Zero, zainwestował w klub. Przed zaciągnięciem kredytu przedstawił wszystkie wymagane dokumenty. Michał Wiśniewski uważa, że jest ofiarą systemu i wrobiono go, aby zatuszować winę prawdziwych przestępców związanych z aferą SKOK Wołomin.
W filmie pokazano również, że w momencie, gdy Michał Wiśniewski w ocenie sądu miał zarabiać osiem tysięcy złotych, grał mnóstwo koncertów, latał helikopterami, był u szczytu kariery. Patrząc na to, trudno uwierzyć w to, że jego miesięczne dochody były tak niskie. O komentarz poproszono nawet Ninę Terentiew.
Jeżeli na koncert latał helikopterem, to te koncerty nie były po złotówce. Na pewno nie był w tym największym swoim boomie biedakiem. To, że z największą rozkoszą rozpuszczał te pieniądze, to już jest inny problem. Ale to były jego pieniądze. Robił z nimi, to co chciał
- powiedziała.
Michał Wiśniewski zapewnia, że spłacił trzy miliony 400 złotych. - Raty były spłacane. To w ogóle nie wybrzmiało w tym wszystkim. Karencja na spłatę tego kredytu to jedno, ale chciałbym powiedzieć, że tam była cała masa zabezpieczeń (...) Oprócz moich wpłat Ania w efekcie końcowym, żeby obsługiwać raty, jak nie mogliśmy, zastawiła mieszkanie i obsługiwała ten kredyt własną pożyczką - powiedział Michał Wiśniewski, odnosząc się do byłej żony, Anny Świątczak. Później Michał Wiśniewski nawiązał współpracę ze SKOK-iem, występował w reklamach, żeby móc obsługiwać ten kredyt.
Ja nie jestem na tym świecie sam. Dlatego będę walczył. Gdyby ich nie było, to nie widziałbyś tutaj żadnego fightera, bo i po co. Cała masa ludzi zasługuje na to, żeby dostać nową szansę
- powiedział na koniec muzyk.
W filmie przedstawiono także perspektywę prokuratora Michała Chałubińskiego, który zajmował się sprawą piosenkarza. Powiedział, że Michał Wiśniewski nie jest kryminalistą, jednak był świadomy tego, co robi, a winą było jego lekkie podejście do życia. - Celebryci co do zasady wiedzieli, w co się pakują. To inni ludzie byli słupami. Gdybym nie był pewien winy pana Wiśniewskiego, to nie wnosiłbym o jego skazanie. Sąd drugiej instancji na pewno wypowie się na temat tego, czy pan Wiśniewski zasługuje na taką karę, czy został wrobiony czy nie, i czy rzeczywiście ma iść do tego więzienia na karę bezwzględną, czy na przykład sąd drugiej instancji da mu karę w zawieszeniu. Wszystko jest możliwe. Może nawet go uniewinni. Ale moim zdaniem wyrok był słuszny, ponieważ pan Wiśniewski nie został wmanewrowany. Po prostu sobie wziął pieniądze, jak wielu innych brało i myślało, że można nie płacić, bo inni nie płacą - powiedział.
Po dokumencie opublikowano rozmowę Krzysztofa Stanowskiego z Mariuszem Zielke. - Gdybym miał jednej osobie, którą spotkam na ulicy, wytłumaczyć, dlaczego Michał Wiśniewski idzie do więzienia, to powiedziałbym, że dlatego, iż zdaniem sądu w 2006 roku zarabiał osiem tysięcy złotych miesięcznie - powiedział założyciel Kanału Zero. Podkreślił, że Michał Wiśniewski już płaci wysoką karę za sprawę - stracił majątek, dom, a teraz jeszcze ma pójść do więzienia. - On nikogo nie oszukał, on mówił cały czas prawdę. To nie jest ten przypadek - zapewnia Mariusz Zielke.