Ewa Demarczyk odeszła 15 sierpnia 2020 roku. Od lat 90. jednak nie wiadomo było, co dzieje się z „Czarnym Aniołem polskiej piosenki”. Nie śpiewała, nie pokazywała się publicznie, nie udzielała wywiadów. Cztery miesiące po śmierci wraca temat majątku artystki. Nie wiadomo, kto odziedziczy spadek.
Ewa Demarczyk ostatnie lata swojego życia spędziła z Pawłem Rynkiewiczem. Jako że ich związek nigdy nie został sformalizowany, mężczyzna nie ma prawa do dziedziczenia jej domu i pieniędzy. Planowali pobrać się we wrześniu, jednak na drodze stanęła śmierć artystki. Obecnie wszystko przypada młodszej siostrze piosenkarki, Lucynie. Wiadomo, że kobiety od lat nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Jak informuje "Dobry Tydzień", panie nie odzywały się do siebie od lat 60.
Nie widziały się przez ostatnie trzy dekady - czytamy.
"Plejada" zdecydowała się nawiązać kontakt z Rynkiewiczem. Ten jednak nie był skłonny do zwierzeń na temat niedoszłej żony i jej majątku.
Jestem właścicielem części domu, co zostało zapisane w księgach wieczystych. Ewa i ja byliśmy niezależnymi właścicielami swoich części domu. Spadkobiercą części zapisanej w księgach wieczystych na Ewę jest jej siostra Lucyna. Nie interesuje mnie, co zrobi z majątkiem Ewy. Nie będę też tego rozważał medialnie - powiedział w rozmowie.
Wygląda więc na to, że partner wokalistki ma zamiar porozumieć się z Lucyną, ponieważ jeśli tego nie zrobi, straci dom w Wieliczce. Potwierdził to szwagier Demarczyk.
O tym, co się stanie z częścią posiadłości jego ukochanej, zdecyduje siostra Ewy, z którą jego relacje są chłodne. Nie usiedliśmy jeszcze do stołu - wyznał w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Pozostaje czekać na rozwój wydarzeń.