Więcej o rodzinach gwiazd przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Agnieszka i Grzegorz Hyży tworzą patchworkową rodzinę. Sławne małżeństwo niedawno doczekało się pierwszego wspólnego potomka, syna Leona, który jednak nie był pierwszym dzieckiem w ich domu. Zarówno dziennikarka Polsatu, jak i muzyk mieli już wcześniej doświadczenie w byciu rodzicami i wychowywali wspólnie ośmioletnią Martę, córkę Agnieszki Hyży z poprzedniego związku oraz dwójkę dziewięcioletnich bliźniaków: Wiktora i Alexandra, których mamą jest była żona Grzegorza Hyżego, Maja Hyży. Chociaż atmosfera pomiędzy dorosłymi członkami rodziny Hyży nie należy do najlepszych, dziennikarka zdradziła, że całkiem inaczej jest w przypadku dzieci, które ze względu na małą różnicę wieku, dobrze się dogadują. Fani zadali dziennikarce pytanie o to, jak się do niej zwracają synowie jej męża.
Agnieszka Hyży odpowiedziała na dość osobiste pytania podczas niedawnego Q&A. Fani zadali dziennikarce pytanie między innymi o to, jak wyglądają relacje jej córki z bliźniakami.
Jak to bywa między dzieciakami, zależy od dnia i humoru. Znają się ze sobą od siedmiu lat, spędzają razem wakacje, święta, dzielą wiele ważnych momentów. Jesteśmy ze sobą bardzo dużo i bardzo często, więc relacje muszą być dobre. Lubię patrzeć, gdy pomagają sobie nawzajem, uczą się od siebie, wspierają — skomentowała.
Jednym z najciekawszych pytań było jednak to o to, jak dzieci zwracają się do obecnych małżonków swoich rodziców. Agnieszka Hyży odpowiedziała, że najczęściej używają określeń "ciocia" lub "wujek".
Gdy poznaliśmy nasze dzieci miały niespełna dwa i trzy latka. Zaczynały mówić. Nie czuję się dobrze, gdy dzieci mówią do rodziców/dorosłych po imieniu. Stąd ciocia i wujek, choć też nie uważam, żeby te zwroty w pełni oddawały głębokość i zażyłość relacji, jaka jest, bo mówimy przecież o układzie drugi "rodzic", drugi opiekun — napisała prezenterka.
Agnieszka Hyży zaznaczyła przy tym, że nie lubi słowa "macocha", które kojarzy się jej jedynie negatywnie.
Generalnie mało fortunne są określenia w patchworkowych układach. Jak słyszę słowo macocha, to od razu mam przed oczami bohaterki okrutnych bajek — zakończyła.
Cieszmy się, że Agnieszka Hyży potrafi okiełznać niełatwą sytuację rodzinną i jesteśmy zdania, że słowo "macocha" zupełnie do niej nie pasuje. A wy, jakie macie doświadczenia z nazywaniem osób w patchworkowych rodzinach?