• Link został skopiowany

Tą historią żyje internet. Kolacja w drogim lokalu, rachunek na 700 zł. Kulczyk "wyciągnął portfel i liczy, po czym nieśmiało kładzie na stole..."

Ta anegdota krąży po sieci od dłuższego czasu. We wspomnieniach osób, które miały okazję go spotkać, rysuje się jako osoba, która nie skąpiła pieniędzy dla "zwykłych" ludzi.
Jan Kulczyk, zmarł w Wiedniu 28 lipca 2015 roku.
East News

Wiadomość o śmierci zmarłego w środę 29 lipca Jana Kulczyka wstrząsnęła całą Polską. Do tej pory z bliskich mu osób skomentowała to jedynie Joanna Przetakiewicz, była partnerka biznesmena. Wspominają go również osoby z dalszego otoczenia, które miały okazję kiedyś go spotkać. Historię, którą żyje cały internet, przytoczyły "Natemat.pl" "Wykop.pl" . Według autorów anegdoty najbogatszy polski przedsiębiorca był "oderwany od obowiązujących cen" i nie przywiązał wagi do małych kwot.

Współpracownicy "Doktora Jana" mówią, że jako najbogatszy Polak jakiś czas temu zyskał zabawną cechę - zatracił poczucie znaczenia wartości drobnych kwot. Nie rozróżnia co można kupić za 20 zł, a co za 20 euro. Jako przykład jeden z menedżerów relacjonuje zabawną scenkę. Późno wieczorem zakończyła się kolacja biznesowa z kilkoma menedżerami. Kelner przynosi rachunek na którym widnieje ok. 700 złotych. Kulczyk jako gospodarz wieczoru natychmiast rzucił się do płacenia. Wyciągnął portfel i liczy po czym nieśmiało kładzie na stole 500 euro. "No, chyba wystarczy" - dodaje zakłopotany. Kiedy ponownie zjawia się kelner Kulczyk dodał, że "reszty nie trzeba". Gdy po chwili z zaplecza dobiegają radosne okrzyki. "Co oni tak szaleją?" - spytał zdziwiony. "Właśnie dałeś ponad 3 tys. złotych napiwku". Kulczyk zakłopotany: "Niech mają, ciężko pracują, a my się zasiedzieliśmy".

Ktoś jednak musiał albo pomylić się w obliczeniach, albo zaniżył kwotę, którą Kulczyk położył na stole. Może tak naprawdę było to aż 1000 euro?

To jednak nie jedyna historia we wspomnieniach osób, które miały możliwość obcowania z Kulczykiem. W kolejnej opowieści przywoływany jest wywiad biznesmena z dziennikarzami. Zapytany o to, za co zapłacił ostatnio gotówką, odpowiedział, że hot-doga i coca-colę.

Jako osoba obsługiwana przez kilkoro asystentów, kierowcę, konsjerża bardzo rzadko samodzielnie używa gotówki. Pytany przez dziennikarzy, co ostatnio kupił sobie za własne pieniądze, odparł że colę i hot-doga podczas meczu na Stadionie Narodowym. - Ile kosztowały? - pytano. - Nie wiem, dałem 50 zł - odpowiedział rozbrajająco.
Zobacz wideo

amelka

Pobierz darmową aplikację Plotek na telefony z Androidem

Więcej o: