Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Kilka dni temu były partner Anny Popek, Tomasz Krupa, odniósł się do słów dziennikarki, która jego zdaniem "wypowiedziała się bardzo niefajnie w mediach" na jego temat. W związku z tym zapowiedział, że dziennikarka poniesie konsekwencje, a on liczy na odszkodowanie. Co na to dziennikarka? Podjęła już pewne kroki.
W 2019 roku związała się z 11 lat młodszym fotografem, Tomaszem Krupą. Łączyła ich nie tylko miłość, ale też praca. Ich związek nie przetrwał jednak próby czasu, o czym Anna Popek poinformowała w listopadzie ubiegłego roku.
Oświadczam, że ani prywatnie, ani zawodowo, ani towarzysko nic mnie z panem Tomaszem nie łączy. Powoływanie się na mnie będzie nadużyciem. Sądzę jednak, że w przyszłości fakt taki nie będzie miał już miejsca - napisała na Instagramie.
Dwa miesiące później jej były partner w filmiku, który zamieścił na YouTube, poinformował, że liczy na odszkodowanie. Serwis Pomponik opublikował treść pisma przesłanego do redakcji:
Fakty są takie, że to Tomasz Krupa pomimo licznych wezwań do zapłaty, w dacie publikacji na Pomponik.pl był i jest dłużnikiem Pani Anny Popek na kwotę 9000 zł, dziewięć tysięcy złotych, z odsetkami, a zatem rzekome wypowiedzi "Tomasz Krupa" inne niż w/w fakt [...] skutkują przygotowaniem aktu oskarżenia m. in. z art. 212 § § 1 i 2 kodeksu karnego przeciwko m. in. "Tomasz Krupa" - czytamy w piśmie.
Z dalszej części wynika, że słowa fotografa to pomówienia. Według przytoczonych artykułów z kodeksu karnego, może to grozić grzywną.
Art. 212 § 1. Kodeksu karnego: Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku - czytamy.
Wygląda na to, że sprawa zakończy się na drodze sądowej.