Ofiara Dody nie złożyła jeszcze zawiadomienia o przestępstwie, ale twierdzi, że to zrobi. Nadkomisarz Jarosław Nowicki z Bełchatowa od tego zawiadomienia uzależnia rozpoczęcie śledztwa. Poczekamy, zobaczymy.
Co na to Doda? Oto jej wypowiedź dla "SE":
Wróciliśmy z zespołem z koncertu. W hotelu była jakaś impreza, więc weszliśmy tam. Było spokojnie, podeszli do nas ludzie, zaczęli rozmawiać, robić sobie zdjęcia z nami. W pewnej chwili podeszła do mnie jakaś pani i mówi: Wyjdź stąd! Była pod wpływem alkoholu.
- O co chodzi? - zapytałam. - Jest spokojnie, rozmawiamy, robimy zdjęcia z ludźmi.
- Proszę stąd wyjść!!! - powtórzyła i szarpnęła mnie za rękę.
Nie znoszę, jak ktoś się tak zachowuje i powiedziałam: - Nie dotykaj mnie. W tym momencie szarpnęła mnie drugi raz i zerwała mi paznokieć. To mnie strasznie wkurzyło, więc odepchnęłam ją. Ponieważ kobieta była lekko napita, to straciła równowagę. Potem wynieśliśmy się. Jednak pomyślałam, że kobieta powinna mnie chyba przeprosić i poszłam do niej na piętro. Ona i jej koleżanki stwierdziły, że są prawniczkami i nie wypłacę się do końca życia. Ale w końcu po długiej dyskusji przeprosiła mnie. Potem poszłam do pokoju spać. Tymczasem one wezwały policję. Gdy patrol przyjechał, bardzo się wkurzył, że robią zadymę, bo okazało się, że kobiety miały 1,5 promila alkoholu we krwi. Świadkiem tego wszystkiego był mój ochroniarz, który był całkowicie trzeźwy. Mnie przy tym nie było, a policja uznała, że nawet nie ma powodu mnie budzić.