A miało być tak pięknie. Byliśmy zaskoczeni i ucieszeni, gdy Edyta Herbuś i Marcin Mroczek wygrali zeszłoroczny finał tanecznej Eurowizji w Glasgow. Powodom do radości było wiele - to pierwsi Polacy, którzy odnieśli taki sukces w konkursie tego pokroju, a poza tym mieliśmy wielkie szanse na to, by następny finał odbył się właśnie u nas. Niestety...
Jak pisze dzisiejszy "SE", tegoroczna taneczna Eurowizja odbędzie się w... Azerbejdżanie! Dlaczego? W przeciwieństwie do konkursu wokalnego, taneczny może, ale nie musi odbyć się w kraju zwycięzców poprzedniego finału. Kraje zainteresowane organizacją takiej imprezy muszą stanąć do konkursu. Oczywiście TVP2 miało taki zamiar, ale, jak pisze gazeta, fundusze na to wygospodarowano na 4 dni przed rozstrzygnięciem konkursu. W tym czasie nie sposób przygotować ciekawej oferty. Wyniki ogłoszono już w grudniu, ale TVP do 12. stycznia trzymało to w tajemnicy. Podobno koszty ich przerosły.
Edyta Herbuś i Marcin Mroczek byli zawiedzeni tą informacją.
- Szalenie mi przykro, że Polska nie umiała wykorzystać takiej szansy. Nasze zwycięstwo poszło na marne - powiedziała zawiedziona tancerka.
A może po prostu W Azerbejdżanie nie ma kryzysu? Każda wymówka jest dobra. Tak czy inaczej szkoda, bo na tanecznej Eurowizji nie śpiewają, co jest jej wielką zaletą.
A tak Edyta cieszyła się przed wyjazdem: